środa, 15 maja 2013
ostatni etap
Kiedy juz sie na dobre rozstalismy, kiedy juz powiedzialem dosc,kiedy podjalem decyzje ze zadna sila juz mnie z Nia nie polaczy,wrocilem do siebie , caly moj "dobytek' pozostal u niej.musialem pojechac do Niej zeby zabrac choc troche ciuchow , bo w czyms trzeba chodzic , w cos sie ubrac . To byla niedziela , jade z dusza na ramieniu, mysle jak to bedzie , czy moze znow mi nie otworzy , a robila tak czesto kazala przyjechac a potem zlosliwie zmieniala pany i wracalem z niczym.
Tym razem jednak tak nie zrobila , wpuscila mnie , wiec zabralem co najpotrzebniejsze, oczywiscie nie odbylo sie bez monologu, w tym jest dobra, zawsze musi pogadac i to w taki sposob , ze okreca kota ogonem, taki sposob zrzucania winy na mnie.ilez razy musialem tego sluchac.
Ja sie pakuje ,ona mowi, troche to zabawne , ale ja juz ten scenariusz znam na pamiec i jakby mnie to nie obchodzilo
Zostaja u Niej jeszcze pewne moje sprzety wiekszych rozmiarow,ktorych oczywiscie nie biore, bo nie mam ciezarowki.jak zobaczyla ,ze ja na prawde sie wyprowadzam,powiedziala na koniec ,cichutko,prawie szeptem "zostan".W jej slowach nie bylo przekonania,powiedziala to zeby miec czyste sumienie,zebym kiedys nie zarzucil , ze mnie nie probowala zatrzymac,ale to juz bylo na prozno,ja juz z Nia nie zostane .
Potem umawialismy sie pare razy , ze odbiore reszte,ile razy nie wiem, i zawsze bylo tak , ze ja gotowy prawie jade , a tu zmiana decyzji, i tak w kolko. Az pewnego dnia sms ,mam zbrac co moje i to co kupilem dla nas,bo nie chce miec nic co bylo kupione dla nas.najpierw jade na dzialke, tam tez mam swoje rzeczy, sprzety, chce zebym zabral , nie bede sie sprzeciwial.W drodze powrotnej mam oddac klucze od dzialki i zabrac rzeczy z mieszkania ,oczywiscie zmienia plan
Potem jeszcze kilkakrotnie mnie tak zwodzila ,az nadszedl dzien,w ktorym ,musiala opuscic mieszkanie ,dostaje wiadomosc, ze mam sie stawic po to co zostalo po mnie.jedziemy,dusza na ramieniu, co tym razem , ale jestem zdesperowany,niech sie dzieje co chce.Podjezdzamy pod blok , wpuszcza mnie jej kolezanka,z mina ,ze nie moge sie powstrzymac zeby nie parsknac smiechem.ale coz daje rade . rzeczy oczywiscie sa spakowane , no to wynosimy, pralki,garderobianke itd.W kuchni jest jakis facet,zajety pakowaniem,miota sie ,bo pewnie nie wie co gdzie jest,aleja nie zwracam na to uwagi ,biore co moje i do samochodu.
ujechalismy spory kawalek,tel. mamwrocic bo zostaly moje ksiazki,wracam.
Co bylo w tym zabawnego ,mowila ,ze wyjdzie z domu a zapewne siedziala w pokoju,dziecinada.
Mowila ,ze mam zabrac wszystko , a w sumie pare cennych rzeczy zatrzymala , no chyba ze w zlosci je porozbijala ,jak to miala w zwyczaju, oddala mi prawie wszystkie prezenty , ktore dostala odemnie, a nawet te co dalem jej corce,zenada.
Ten ktos co byl u niej, byl celowo chciala mi pokazac ,ze majuz kogos , myslala ze o tym nie wiem , ze mnie tym zdenerwuje, czy cos w tym stylu , a ja mam dla niego wspolczucie,bo jak pojedzie z nim jak zemna jechala , to mu sie oczy otworza, ale to juz jego problem.
Najzabawniejsze w tym bylo to, ze spakowala mi pocieta sukienke,te w ktorej byla na imprezach ze mna, pociela ja na drobne kawalki , poczatkowo chcialem ja odeslac ale potem spalilem w piecu, ja Jej tej sukienki nie kupilem, woec co to mialo znaczyc, blazenada.
Jak opowiedzialem ta sytuacje naszym znajomym to pukali sie w czolo, albo parskali smiechem.
Tak zakonczyla sie "wielka milosc" ,o ktorej mnie zapewniala w listach w smsach itd, .................
poniedziałek, 13 maja 2013
od marzen do nienawisci
Wracajac jeszcze do tych dni,kiedy wszystko wskazywalo na to , ze razem juz pojdziemy przez zycie ,ze odtad bedziemy jak papuzki nierozlaczki,czesto ,siedzac,czy to w Jej domu , czy bedac gdzies,marzylismy .Jak to bedzie, jak juz starosc nas dopadnie. Dwoje starszych ludzi , trzymajacych sie za rece,ida na spacer,jedno wspiera drugiego i patrza na siebie tym samym wzrokiem jak przed laty.
Takie bylo jedno z naszych marzen,bo mielismy ich wiele,ale wlasnie to jedno bylo na pierwszym miejscu,dlaczego?Ano chyba dlatego ,ze starosc bywa okrutna i my chcielismy wlasnie tak ja przezyc,wlasnie w taki sposob.Byc tak samo zapatrzonym jedno w drugie jak przed laty ,miec oparcie w bliskiej osobie. Czesto idac gdzies po zakupy czy na spacer widywalismy takie pary ,i to nas cieszylo.
Z marzen zostal tylko pyl, na marzeniach sie skonczylo,choc bylismy tak blisko celu,
Choc staralem sie spelniac jej marzenia, tego spelnic nie moge i juz nie spelnie,bo gdyby nawet cokolwieksie jeszcze w moim zyciu zmienilo , ja juz nie mam zamiaru wchodzic do tej samej rzeki,zbyt bolesnie odczulem czym sa obietnice,zapewnienia,tak wiec na marzeniach poprzestanmy.
Ja juz marze tylko o jednym, o spokoju,pomarzylismy sobie kiedys,i czasem powroce do tych marzen ,ale juz nie bedzie w tych marzeniach Jej obok mnie.
Swoim zachowaniem zepsula wszystko,nie tylko nasze marzenia , ale i marzenia innych, czy jest tego swiadoma ?, mysle ze zlosc i nienawisc zatarla u niej wszystko.Dzis liczy sie dla Niej tylko chec zemsty
Brnie w tym kierunku , nie zwazajac na nic, oby to nie obrocilo sie w jej kierunku, tego jej nie zycze.
Mimo wszystko mam nadzieje , ze moze sie opamieta , ze przestanie kierowac sie zlymi emocjami,bo w innym przypadku moze stracic najblizszych i zostanie sama.Nie chodzi tu o mnie ale o tych co dzis sa blisko niej.Juz raz swoim postepowaniem doprowadzila do tego ,ze stracila nie tylko prace ale i jak mowila przyjaciol ,niby mowila , ze wszyscy ja kochaja , a jak nawalila odwrocili sie od niej , nie bylo odwrotu,choc prosilem zeby dali jej szanse ,nie dostala jej. wyleciala z hukiem, strzelila sobie wkolano ,i gdzie wtedy byli ci co stali za nia murem, ja mysle , ze poczekali na okazje i ta okazje sama im dala .Niby to bylo przezemnie ,ale to Tylko wymowka,podejrzewam , ze mieli jej dosc.Tak jak moi , nasi znajomi,tez po pewnym czasie mieli jej p prostu dosyc , poznali sie na Niej, oni tak ja nie. Ale dzis jestem juz madrzejszy,zobaczylem to czego nie widzialem, a moze nie chcialem.
Ja nie czuje dla niej nienawisci, mimo tego co zrobila ,moze ktos inny na moim miejscu staralby sie zemscic,ja nie mam zamiaru,bo wiem ,ze to do niczego nie prowadzi.Moze mam do Niej zal, ale nic wiecej.Gdybym chcial sie zemscic , to zostalby po niej tylko pyl ,ale po co ,przezylimy dobre i trudne chwile i niech zostanie to tak jakjest , bylo , minelo
Moze ktos ktoto przeczyta powie ,ze ja oczerniam,ze ja jestem bez winy, na pewno nie , jakas tam moja wina jest , ale to niestety prawda, gorzka prawda
Takie bylo jedno z naszych marzen,bo mielismy ich wiele,ale wlasnie to jedno bylo na pierwszym miejscu,dlaczego?Ano chyba dlatego ,ze starosc bywa okrutna i my chcielismy wlasnie tak ja przezyc,wlasnie w taki sposob.Byc tak samo zapatrzonym jedno w drugie jak przed laty ,miec oparcie w bliskiej osobie. Czesto idac gdzies po zakupy czy na spacer widywalismy takie pary ,i to nas cieszylo.
Z marzen zostal tylko pyl, na marzeniach sie skonczylo,choc bylismy tak blisko celu,
Choc staralem sie spelniac jej marzenia, tego spelnic nie moge i juz nie spelnie,bo gdyby nawet cokolwieksie jeszcze w moim zyciu zmienilo , ja juz nie mam zamiaru wchodzic do tej samej rzeki,zbyt bolesnie odczulem czym sa obietnice,zapewnienia,tak wiec na marzeniach poprzestanmy.
Ja juz marze tylko o jednym, o spokoju,pomarzylismy sobie kiedys,i czasem powroce do tych marzen ,ale juz nie bedzie w tych marzeniach Jej obok mnie.
Swoim zachowaniem zepsula wszystko,nie tylko nasze marzenia , ale i marzenia innych, czy jest tego swiadoma ?, mysle ze zlosc i nienawisc zatarla u niej wszystko.Dzis liczy sie dla Niej tylko chec zemsty
Brnie w tym kierunku , nie zwazajac na nic, oby to nie obrocilo sie w jej kierunku, tego jej nie zycze.
Mimo wszystko mam nadzieje , ze moze sie opamieta , ze przestanie kierowac sie zlymi emocjami,bo w innym przypadku moze stracic najblizszych i zostanie sama.Nie chodzi tu o mnie ale o tych co dzis sa blisko niej.Juz raz swoim postepowaniem doprowadzila do tego ,ze stracila nie tylko prace ale i jak mowila przyjaciol ,niby mowila , ze wszyscy ja kochaja , a jak nawalila odwrocili sie od niej , nie bylo odwrotu,choc prosilem zeby dali jej szanse ,nie dostala jej. wyleciala z hukiem, strzelila sobie wkolano ,i gdzie wtedy byli ci co stali za nia murem, ja mysle , ze poczekali na okazje i ta okazje sama im dala .Niby to bylo przezemnie ,ale to Tylko wymowka,podejrzewam , ze mieli jej dosc.Tak jak moi , nasi znajomi,tez po pewnym czasie mieli jej p prostu dosyc , poznali sie na Niej, oni tak ja nie. Ale dzis jestem juz madrzejszy,zobaczylem to czego nie widzialem, a moze nie chcialem.
Ja nie czuje dla niej nienawisci, mimo tego co zrobila ,moze ktos inny na moim miejscu staralby sie zemscic,ja nie mam zamiaru,bo wiem ,ze to do niczego nie prowadzi.Moze mam do Niej zal, ale nic wiecej.Gdybym chcial sie zemscic , to zostalby po niej tylko pyl ,ale po co ,przezylimy dobre i trudne chwile i niech zostanie to tak jakjest , bylo , minelo
Moze ktos ktoto przeczyta powie ,ze ja oczerniam,ze ja jestem bez winy, na pewno nie , jakas tam moja wina jest , ale to niestety prawda, gorzka prawda
piątek, 10 maja 2013
dlaczego
Czesto zadaje sobie to pytanie, dlaczego tak sie wszystko potoczylo.Dlaczego byla wlasnie taka, ja na prawde staralem sie dac jej wszystko co moglem.Opowiadala mi jakie trudne miala dziecinstwo,jak ciezko bylo jej w zyciu,ile musiala przejsc.
Ja tez nie mialem latwo ale teraz kiedy ,jak mi sie wydawalo,jest szansa na poukladanie sobie zycia,chcialem jej dac to czego nie miala.wychodzilem z siebie , zeby poczula ze mozna byc szczesliwym, ze mozna we dwoje zbudowac cos co przedtem bylo tylko marzeniem.
Przez jakis czas chyba dopialem swego,chyba udalo mi sie sprawic, ze Ona tez w to uwierzyla, ze poczula , ze to moze sie udac.Ale nie trwalo to dlugo,mimo tego, ze bylem w jej zyciu obecny tyle czasu ile tylko moglem , musiala dac o sobie znac, zaczac bruzdzic,snuc bzdurne domysly, czepiac sie mojej przeszlosci,choc nie bylo w niej nic takiego.Ja nie wnikalem w to co robila przedtem,bylo minelo, choc wiedzialem duzo.Jezeli chce sie byc razem trzeba wybrac , albo babramy sie w tym co bylo , albo zaczynamy od nowa,zamykamy drzwi i budujemy nasza nowa przyszlosc.
Nie podobalo jej sie tez to ,ze staralem sie aby moje rozstanie z zona odbylo sie bezbolesnie, to ja wrecz irytowalo, moze byla zazdrosna , ze jej dwa zwiazki rozpadly sie w wzajemnych oskarzeniach ,nienawisci itd.Ja chcialem zeby nie bylo prania brudow , ot tak , nie udalo nam sie ,podziekujmy sobie za wspolne lata ,i powiedzmy sobie na ulicy czesc jak sie bedziemy mijali, a nie odwracanie glowy, wzajemne oskarzenia,nienawisc. I to mi sie po czesci udalo.Ustalilismy wszystko,rozstajemy sie ale pozostanmy normalnymi ludzmi.
Nie umiala tego zrozumiec i wlasnie o to poszlo,wtedy tego dnia kiedy zadzwonila do mnie i chyba ze 40 min "nadawala",nie majac zupelnie racji , wtedy kiedy uswiadamiala mi swoje racje , krzyczac do tel.jakies bzdury,o wyzwiskach nie wspomne,wtedy pokazala , ze wlasnie to jej nie na reke . Chyba chciala zebym tak jak ona znienawidzil zone i zaczal prac brudy. To jest chore
Ile ja , i nie tylko, musialem sie nasluchac o bylym mezu , jaki on zly ,ile krzywdy wyrzadzil, i ta nienawisc,ta chec zrobienia z kogos potwora.Juz nawet nasi znajomi mieli dosc tych opowiesci,bo co spotkanie to ten temat poruszala, a szczegolnie jak troche wypila.
Probowalem zrobic cos zeby juz nie drazyla tematow, ale nie umialem,a teraz mysle , ze to bylo niemozliwe.
Co sie dla niej liczylo,na pewno jej racje, tu byla nie do przekonania , lozko, i pieniadze. Pamietam jak jej powiedzialem ,ze teraz troche mniej zarabiam, ze kryzys, ze musimy zacisnac pasa,co uslyszalem w odpowiedzi? " niemasz kasy? to co ty tu jeszcze robisz".
Nic na to nie odpowiedzialem, bylo mi przykro,co wtedy myslalem?nie wiem, ale teraz wiem jedno wtedy po tej awanturze trzeba bylo zwijac manatki i wiecej sie nie pokazac.
Czesto mysle ,co jeszcze moglem zrobic , zeby bylo dobrze , ale teraz widze , ze nic, moze jedno , trzeba bylo duzo wczesniej to przerwac,osczedzilbym sobie nerwow a tak mam co mam .
sobota, 4 maja 2013
tylko prawda
Ponoc prawda zawsze wychodzi na jaw, powtarzala mi to czesto, mowila , ze nie
umie klamac , ze to jest motto , ktore jej towarzyszy w zyciu. A jaka
jest prawda o tej prawdzie?
Chcialem i wierzylem w to co mowila , teraz po zweryfikowaniu ,wiem , jak bardzo sie z nia mijala,przykladow mozna przytoczyc wiele,nie bede sie rozpisywal co gdzie i jak,bo wyszlaby z tego gruba ksiazka.
Opowiadala o dwoch nie udanych zwiazkach, o tym co bylo kiedy jeszcze byla podlotkiem,zawsze stawiala sie w dobrym swietle, zawsze to ona byla pokrzywdzona.A jak bylo na prawde?W kazdym razie nie tak jak to opisywala. Dlaczego oba zwiazki byly tak nie udane,czy wina lezala tylko po stronie przeciwnej? Nic podobnego.
Wina zawsze lezy po obu stronach, nie ma idealow , a zreszta gdyby byly , nie byloby wasni , klotni,tylko sielanka cale zycie. Sek w tym , ze trzeba tez umiec zrozumiec druga strone,zastanowic sie , gdzie jest przyczyna,postarac sie znalezc kompromis, a co najwazniejsze nie wpadac od razu w szal i robic awanture.
Niestety tak to wygladalo, jakies domniemania, i zaraz wybuch zlosci,potok slow,udowadnianie ,ze to prawda, choc to tylko domysly.Ile razy ja to przezylem. A oni , zapewne tez, nawet na pewno.
Na potwierdzenie , ze czesto mijala sie z prawda jest fakt , ze opowiedziala mi historie, o pewnym zdarzeniu, bardzo przykrym,uwierzylem, ale kiedys przypadkowo w rozmowie , z kims kto byl jakby swiadkiem ,wyszlo na jaw, ze to wcale bylo nie tak , Fakt byl alkohol, mogla nie wszystko pamietac, ale to co sie zdarzylo , bylo jej wina i dalsze skutki nie byly aktem przemocy tylko jej swiadomego dzialania,no moze nie do konca swiadomego , bo alkohol pewnie zrobil swoje.
Bylo tez pewne zdarzenie , bylismy na dzialce na imprezie,wesolo spiewy grill, fajna impreza.
Znurzeni ,polozylismy sie spac , kto gdzie mogl , bo bylo pare osob , ja rozbilem namiot,tam tez sie polozylismy.Rano zamieszanie, nie ma jej, co sie stalo , zaczely sie poszukiwania.Nic nie wskazywalo na to ,ze moze byc cos co byloby przyczyna jej znikniecia, zadnej klotni,zadnego powodu.Chodzimy szukamy ,w koncu wsiadam do auta i jade szukac, tel milczy, nie odbiera , choc dzwonimy wszyscy.ujechalem chyba 20 km , jest ,pokonala 20 km na piechote, szla w strone domu.
Zdarzyla zadzwonic do corki zeby po nia przyjechala,prawie jednoczesnie sie zjechalismy, oczywiscie ze mna nie rozmawia,przyczyna ? Nie wiadoma. Po jakim czasie wyszlo na jaw , ze naopowiadala , ze to moja wina , ze ja cos zrobilem nie tak,Nic podobnego,byla wrecz sielanka,ale kto moze byc winny , ze cos sie w jej glowce uroilo?Znow oklamala wszystkich , ale czy swiadomie , czy to moze jakis uraz? Czy moze znow alkohol miesza jej w glowie.
Chcialem i wierzylem w to co mowila , teraz po zweryfikowaniu ,wiem , jak bardzo sie z nia mijala,przykladow mozna przytoczyc wiele,nie bede sie rozpisywal co gdzie i jak,bo wyszlaby z tego gruba ksiazka.
Opowiadala o dwoch nie udanych zwiazkach, o tym co bylo kiedy jeszcze byla podlotkiem,zawsze stawiala sie w dobrym swietle, zawsze to ona byla pokrzywdzona.A jak bylo na prawde?W kazdym razie nie tak jak to opisywala. Dlaczego oba zwiazki byly tak nie udane,czy wina lezala tylko po stronie przeciwnej? Nic podobnego.
Wina zawsze lezy po obu stronach, nie ma idealow , a zreszta gdyby byly , nie byloby wasni , klotni,tylko sielanka cale zycie. Sek w tym , ze trzeba tez umiec zrozumiec druga strone,zastanowic sie , gdzie jest przyczyna,postarac sie znalezc kompromis, a co najwazniejsze nie wpadac od razu w szal i robic awanture.
Niestety tak to wygladalo, jakies domniemania, i zaraz wybuch zlosci,potok slow,udowadnianie ,ze to prawda, choc to tylko domysly.Ile razy ja to przezylem. A oni , zapewne tez, nawet na pewno.
Na potwierdzenie , ze czesto mijala sie z prawda jest fakt , ze opowiedziala mi historie, o pewnym zdarzeniu, bardzo przykrym,uwierzylem, ale kiedys przypadkowo w rozmowie , z kims kto byl jakby swiadkiem ,wyszlo na jaw, ze to wcale bylo nie tak , Fakt byl alkohol, mogla nie wszystko pamietac, ale to co sie zdarzylo , bylo jej wina i dalsze skutki nie byly aktem przemocy tylko jej swiadomego dzialania,no moze nie do konca swiadomego , bo alkohol pewnie zrobil swoje.
Bylo tez pewne zdarzenie , bylismy na dzialce na imprezie,wesolo spiewy grill, fajna impreza.
Znurzeni ,polozylismy sie spac , kto gdzie mogl , bo bylo pare osob , ja rozbilem namiot,tam tez sie polozylismy.Rano zamieszanie, nie ma jej, co sie stalo , zaczely sie poszukiwania.Nic nie wskazywalo na to ,ze moze byc cos co byloby przyczyna jej znikniecia, zadnej klotni,zadnego powodu.Chodzimy szukamy ,w koncu wsiadam do auta i jade szukac, tel milczy, nie odbiera , choc dzwonimy wszyscy.ujechalem chyba 20 km , jest ,pokonala 20 km na piechote, szla w strone domu.
Zdarzyla zadzwonic do corki zeby po nia przyjechala,prawie jednoczesnie sie zjechalismy, oczywiscie ze mna nie rozmawia,przyczyna ? Nie wiadoma. Po jakim czasie wyszlo na jaw , ze naopowiadala , ze to moja wina , ze ja cos zrobilem nie tak,Nic podobnego,byla wrecz sielanka,ale kto moze byc winny , ze cos sie w jej glowce uroilo?Znow oklamala wszystkich , ale czy swiadomie , czy to moze jakis uraz? Czy moze znow alkohol miesza jej w glowie.
zamet
To , ze robila wokol mnie zamet to jasne, ale po czesci to moja wina, nie
wolno sie otwierac ,zwierzac ze wszystkiego. Ja pomyslalem , ze skoro mamy
reszte zycia spedzic razem to powinienem jej powiedziec o wszystkim, no i tu ja
strzelilem sobie w kolano.Wiedziala o wszystkim i to wykorzystala, jej
zawzietosc wziela gore przed rozsadkiem, mowila co innego , robila jeszcze co
innego.
Najwiekszy moj blad to to, ze dalem sie namowic na tel do Jej Corki, wymusila to na mnie , po co? Po to zeby bylo na mnie , Ona musi byc czysta , jakby co, to nie Jej wina , i dzieki temu sie udalo,.pisala ,dzwonila do mojej zony, podeszla ja , a co robi kobieta ,ktorej pali sie grunt pod nogami, nawet tonacy chwyta sie brzytwy, nie wazne srodki byle do celu, i Ona uwierzyla , a ja dla swietego spokoju potwierdzilem, nastepny blad.
A jak na tym wyszedlem?
Jak bylismy ten ostatni miesiac razem, ja powoli wszystkie swoje rzeczy zawozilem do "naszego" mieszkania , nawet te bardzo cenne. Byla jedna bardzo cenna rzecz , ktora miala byc zabezpieczeniem naszej przyszlosci,dalem jej to ,a co sie z tym stalo?
Po tej karkolomnej awanturze, kiedy uslyszalem "wypierdalaj z mojego domu", kiedy wywalila mnie jak kubel ze smieciami, ta cenna rzecz, zniknela . Co sie z nia stalo? Wyrzucila to jak moj telefon, czy po prostu sobie zachowala , wiedziala ze to kupa kasy.Nie wiem i sie nie dowiem.Zreszta wiele moich rzeczy juz nie wrocilo, za to oddala mi wszystko co bylo nasze , co Jej kupilem, co kupilismy razem, albo prawie wszystko , to co najcenniejsze swiadomie zostawila .
Wyrachowanie , premedytacja, to Jej cechy, dlaczego ja bylem taki slepy, dlaczego tego nie widzialem, a moze nie chcialem widziec.
Zreszta nie tylko ze mna tak postapila .
Tak sie teraz zastanawiam , do czego bylem Jej potrzebny, bo jak bylem potrzebny to sielanka a jak nie to won, taka jest prawda, bolesna .
Dowody? Prosze bardzo , pomijajac wczesniejsze sytuacje, przeprowadzka, kto pomogl? choc juz bylo miedzy nami zle? Przylot corki z narzeczonym? Ja pomagalem porzadkowac mieszkanie , dzialke, napelnilem lodowke, naprawilem samochod , A jak zblizal sie termin przylotu to wyszukala pretekst i znow bylem zly, pozbyla sie mnie , choc ustalilismy , ze sie nie bede pokazywal, cala Ona.
Dlaczego ja tego zwiazku nie przerwlem , jak mnie pierwszy raz , znow po soczystej awanturze o nic wywalila, bylbym dzis w innej sytuacji, nie zrobilem tego i teraz mam za swoje.Dobrze chociaz , ze moi przyjaciele ,ktorych znala i ja zaakceptowali, nie odwrocili sie odemnie, wrecz przeciwnie , w ich oczach Ona jest ta zla , przejrzeli ja predzej jak ja .Kto mieczem wojuje od miecza ginie !
Najwiekszy moj blad to to, ze dalem sie namowic na tel do Jej Corki, wymusila to na mnie , po co? Po to zeby bylo na mnie , Ona musi byc czysta , jakby co, to nie Jej wina , i dzieki temu sie udalo,.pisala ,dzwonila do mojej zony, podeszla ja , a co robi kobieta ,ktorej pali sie grunt pod nogami, nawet tonacy chwyta sie brzytwy, nie wazne srodki byle do celu, i Ona uwierzyla , a ja dla swietego spokoju potwierdzilem, nastepny blad.
A jak na tym wyszedlem?
Jak bylismy ten ostatni miesiac razem, ja powoli wszystkie swoje rzeczy zawozilem do "naszego" mieszkania , nawet te bardzo cenne. Byla jedna bardzo cenna rzecz , ktora miala byc zabezpieczeniem naszej przyszlosci,dalem jej to ,a co sie z tym stalo?
Po tej karkolomnej awanturze, kiedy uslyszalem "wypierdalaj z mojego domu", kiedy wywalila mnie jak kubel ze smieciami, ta cenna rzecz, zniknela . Co sie z nia stalo? Wyrzucila to jak moj telefon, czy po prostu sobie zachowala , wiedziala ze to kupa kasy.Nie wiem i sie nie dowiem.Zreszta wiele moich rzeczy juz nie wrocilo, za to oddala mi wszystko co bylo nasze , co Jej kupilem, co kupilismy razem, albo prawie wszystko , to co najcenniejsze swiadomie zostawila .
Wyrachowanie , premedytacja, to Jej cechy, dlaczego ja bylem taki slepy, dlaczego tego nie widzialem, a moze nie chcialem widziec.
Zreszta nie tylko ze mna tak postapila .
Tak sie teraz zastanawiam , do czego bylem Jej potrzebny, bo jak bylem potrzebny to sielanka a jak nie to won, taka jest prawda, bolesna .
Dowody? Prosze bardzo , pomijajac wczesniejsze sytuacje, przeprowadzka, kto pomogl? choc juz bylo miedzy nami zle? Przylot corki z narzeczonym? Ja pomagalem porzadkowac mieszkanie , dzialke, napelnilem lodowke, naprawilem samochod , A jak zblizal sie termin przylotu to wyszukala pretekst i znow bylem zly, pozbyla sie mnie , choc ustalilismy , ze sie nie bede pokazywal, cala Ona.
Dlaczego ja tego zwiazku nie przerwlem , jak mnie pierwszy raz , znow po soczystej awanturze o nic wywalila, bylbym dzis w innej sytuacji, nie zrobilem tego i teraz mam za swoje.Dobrze chociaz , ze moi przyjaciele ,ktorych znala i ja zaakceptowali, nie odwrocili sie odemnie, wrecz przeciwnie , w ich oczach Ona jest ta zla , przejrzeli ja predzej jak ja .Kto mieczem wojuje od miecza ginie !
poniedziałek, 29 kwietnia 2013
nie wchodz do tej samej rzeki
Jeszcze raz sprobowalem, pojechalem do niej , juz na inne mieszkanie ,
zamienila sie z kolezanka , mniejszy czynsz ,i mieszkanie mniejsze , tamto bylo
duze , za duze. Pomagalem w przeprowadzce z moimi chlopakami, wtedy bylem dobry
, bo bylem potrzebny.Porozmawialismy , dajmy sobie druga szanse, zawsze mowila
, ze trzeba dac te druga szanse,
Uzgodnilismy , wszystkie warunki, oczywiscie , ze takie byly , z Jej strony i jeden z mojej. Moj byl taki , ze powiedzialem , ze jezeli jeszcze raz uslysze "wypierdalaj z mojego domu" to juz nie wroce. Ile razy ja to slyszalem , choc potem sie wypierala wszystkiego, ale tak bylo , to niestety jest fakt.
Nie moge powiedziec , bylo super ,przez miesiac, juz nie jadlem obiadow w domu , bo dotychczas tak bylo, nawet sniadania zabieralem ze soba , praktycznie zero kontaktu z domem.Znow codzienny dojazd do pracy, wstwanie o 5 tej, ale bylo nam dobrze, tzn mnie tak , a Jej , chyba nie widzialem , ze cos ja korci , ale sie powstrzymywala, az do tej soboty feralnej soboty.
Nie chcialo mi sie gotowac obiadu , wiec jak wrocilem , poszlismy do baru, obiad , po piwku, i do domku, juz widzialem , ze ja nosilo, ale mysle zaraz przejdzie,wypilismy cos tam jeszcze i wpadla w szal , ale to byl szal jakiego u niej nigdy nie widzialem, poszlo o glupstwo , o date zakupu aparatu. mialem racje,szykowala cos i pretekst znalazla. Nie moglem jej postrzymac, wybijala szyby w drzwiach, znow moje rzeczy wyladowaly w przedpokoju, jak zawsze,rzucala sie na mnie z piesciami , ja uciekalem , ale to nic nie dawalo.Powtarzala jak zacieta plyta "wypierdalaj z mojego domu" .Co mialem zrobic , jakos nad ranem ,kazala mi sie wynosic,wsiadlem w samochod i jakos doturlalem sie do domu , podrapany , posiniaczony, to juz koniec ,
Wieczorem zadzwonila, jakby nigdy nic, zeby chociaz male magiczne slowo, ale nie, proponuje mi wyjazd na swieta w gory, ja ,Ona i corka , jej corka , zamurowalo mnie,w co Ona gra, mowie do Niej daj mi dwa dni musze to przemyslec, targa mna rozterka , co mam zrobic,ulec. Dwa dni ? za duzo dla niej , mam byc zaraz , teraz, o nie , tak mnie traktowac nie bedzie , ultimatum? Trzeba bylo sie zastanowic ,wszak ustalilismy , ze juz nie powie tych slow, powiedziala . Za bledy trzeba placic.Jak ktos na prawde kocha nie mowi takich slow, widac to nie byla milosc, a jezeli juz to bardzo interesowna , bylem potrzebny to cacy,nie potrzebny to won
Oczywiscie , znow tel do mojego Przyjaciela , he he , strzela sobie w kolano,nie z nim te numery to za madry facet. odwrotnie zadzwonil do mnie i powiedzial mi cos co mnie zwalilo z nog, owszem powitali ja jak wtedy pierwszy raz do nich zajechalismy z otwartymi ramionami, ale kobieta ma cos w sobie,jego zona zaraz powiedziala, to nie jest dobra kobieta, poznala sie na niej od razu , On zreszta po drugim naszym pobycie , tez zmienil zdanie , krotko mowiac , tolerowali jako moja wybranke , ale nie pokochali, jak mi sie wydawalo, nie powiedzieli mi tego , bo to taktowni i madrzy przyjaciele.
Uzgodnilismy , wszystkie warunki, oczywiscie , ze takie byly , z Jej strony i jeden z mojej. Moj byl taki , ze powiedzialem , ze jezeli jeszcze raz uslysze "wypierdalaj z mojego domu" to juz nie wroce. Ile razy ja to slyszalem , choc potem sie wypierala wszystkiego, ale tak bylo , to niestety jest fakt.
Nie moge powiedziec , bylo super ,przez miesiac, juz nie jadlem obiadow w domu , bo dotychczas tak bylo, nawet sniadania zabieralem ze soba , praktycznie zero kontaktu z domem.Znow codzienny dojazd do pracy, wstwanie o 5 tej, ale bylo nam dobrze, tzn mnie tak , a Jej , chyba nie widzialem , ze cos ja korci , ale sie powstrzymywala, az do tej soboty feralnej soboty.
Nie chcialo mi sie gotowac obiadu , wiec jak wrocilem , poszlismy do baru, obiad , po piwku, i do domku, juz widzialem , ze ja nosilo, ale mysle zaraz przejdzie,wypilismy cos tam jeszcze i wpadla w szal , ale to byl szal jakiego u niej nigdy nie widzialem, poszlo o glupstwo , o date zakupu aparatu. mialem racje,szykowala cos i pretekst znalazla. Nie moglem jej postrzymac, wybijala szyby w drzwiach, znow moje rzeczy wyladowaly w przedpokoju, jak zawsze,rzucala sie na mnie z piesciami , ja uciekalem , ale to nic nie dawalo.Powtarzala jak zacieta plyta "wypierdalaj z mojego domu" .Co mialem zrobic , jakos nad ranem ,kazala mi sie wynosic,wsiadlem w samochod i jakos doturlalem sie do domu , podrapany , posiniaczony, to juz koniec ,
Wieczorem zadzwonila, jakby nigdy nic, zeby chociaz male magiczne slowo, ale nie, proponuje mi wyjazd na swieta w gory, ja ,Ona i corka , jej corka , zamurowalo mnie,w co Ona gra, mowie do Niej daj mi dwa dni musze to przemyslec, targa mna rozterka , co mam zrobic,ulec. Dwa dni ? za duzo dla niej , mam byc zaraz , teraz, o nie , tak mnie traktowac nie bedzie , ultimatum? Trzeba bylo sie zastanowic ,wszak ustalilismy , ze juz nie powie tych slow, powiedziala . Za bledy trzeba placic.Jak ktos na prawde kocha nie mowi takich slow, widac to nie byla milosc, a jezeli juz to bardzo interesowna , bylem potrzebny to cacy,nie potrzebny to won
Oczywiscie , znow tel do mojego Przyjaciela , he he , strzela sobie w kolano,nie z nim te numery to za madry facet. odwrotnie zadzwonil do mnie i powiedzial mi cos co mnie zwalilo z nog, owszem powitali ja jak wtedy pierwszy raz do nich zajechalismy z otwartymi ramionami, ale kobieta ma cos w sobie,jego zona zaraz powiedziala, to nie jest dobra kobieta, poznala sie na niej od razu , On zreszta po drugim naszym pobycie , tez zmienil zdanie , krotko mowiac , tolerowali jako moja wybranke , ale nie pokochali, jak mi sie wydawalo, nie powiedzieli mi tego , bo to taktowni i madrzy przyjaciele.
wtorek, 23 kwietnia 2013
winny choc nie winny
To juz nie jest normalne , zaczyna mnie coraz bardziej sprawdzac,pisze do moich bliskich,a ze nie maialem przed nia tajemnic,zna numery tel , gg adresy mailowe,wiec latwo sie z nimi kontaktuje ,najgorsze , ze zaczyna mnie oczerniac,po co to robi , znudzilem sie wiec niech mi to powie.Myslala pewnie , ze ja sie o tym nie dowiem, blad.Dzwoni , pisze do mojego przyjaciela , nad morze, pewnie mysli ze sie po jej smsach na mnie obrazi , skutek jest zgola odwrotny,o wszystkim wiem,zaraz do mnie dzwoni,jest zbulwersowany, zniesmaczony.
Napisala tez do mojej corki,corka to bylo moje oczko w glowie, i tak namieszala , ze choc bym nie przypuszczal,lekko mowiac obrazila sie na mnie,zrobila karkolomna awanture , i w koncu sie cala trojka wyprowadzila,juz nie mieszka ze mna , nie mam juz wnuka w domu.Pamietam jej slowa , jak mi nie zapiszesz domu to sie wyprowadzam , dlaczego? , i te slowa , "bo przyjdzie Ona i wszystko zabierze".
Pisze rowniez do mojej jeszcze zony,widzialem te smsy , czego tam nie bylo , jest cwana , umie podejsc, wyciagnac cos co ja interesuje.
Moja zona choc przedtem mnie olewala, teraz wziela sie za siebie , chyba dotarlo do niej , ze za chwile bedzie sama , opowiada jej to co moze Ja uratowac , co moze pomoc zebym do niej wrocil, chyba to odnioslo skutek , zreszta kobieta , ktora walczy o swoje malzenstwo posunie sie do kazdego kroku.
No i odnioslo zamierzony skutek, Moja Pani chwycila przynete, kazala mi sie przyznac do wszystkiego, pomyslalem , bede zaprzeczal , nie uwierzy, wiec potwierdzilem, przyznalem sie do tego czego nie zrobilem , myslalem ,ze tak bedzie lepiej , ale sie przeliczylem, juz nie jestesmy razem.
Pewnego dnia , zadzwonila do mnie , ze mam jej corce, ktora pokochalem jak wlasna, powiedziec o tym wszystkim , nie chcialem tego robic, balem sie ze mnie znienawidzi, ale kiedy po raz kolejny zadzwonila i wrecz krzyczala na cale gardlo, ze mam to zrobic , uleglem , zadzwonilem.
Juz nie bylo odwrotu , to co myslalem, spelnilo sie , krotkie slowa'Nienawidze Cie"i koniec rozmowy, a wiec wbilem sobie sam noz w plecy, znow ten sam scenariusz, winii inni .
Dopiela SWEGO, TERAZ TO JA JESTEM , JAK TO POWIEDZIALA "Cham"
poniedziałek, 15 kwietnia 2013
inwigilacja
To jestesmy na obczyznie ;), radosc wielka , niespodzianka sie udala, dziewczyna ma prowiant,nareszcie miesko ha ha, siedzimy gadamy,jest super
Kompletnie nie znamy miasta , ale rano wybieramy sie na dlugi spacer, obieram punkt ,ktory mam zawsze w zasiegu wzroku i idziemy, podoba mi sie tu taka ciekawa architektura,calkiem inaczej jak u nas,ludzie mili, w sklepach idzie sie dogadac, wiecej na migi niz slowami , ale dajemy rade.
Pewnego wieczoru , juz nie pamietam , moze to byl 3 dzien pobytu , siedzimy po obiadku w kuchni, popijamy wiskacza, nie jestesmy pijani i nagle slysze, "polej i mozesz spadac" , zamurowalo mnie, wstaje od stolu i ide sobie do pokoju.Co to mialo znaczyc,nastepny wystep Mojej Pani?,znow sie cos uroilo w jej glowie? Dostalem jak obuchem w leb.
Jakos sie ta sytuaja rozeszla po kosciach rano juz jest dobrze , znow na spacer, male zakupy, a po poludniu zwiedzamy miasto , mamy juz przewodnika, a wiec bez obaw, do domu wrocimy.
Wieczorem idziemy do chinskiej restauracji,placimy po 10 funtu od glowy, mozesz najesc sie do woli, za trunki trzeba placic osobno,jest milo , kosztujemy tych chinskich przysmakow, nie powiem zjadliwe, zreszta lubie taka kuchnie,ale czas wracac, idziemy , wyjmuje portfel podaje pieniadze , a tu gosc mowi , ze pieniadze nie te,co jest grane , okazalo sie , ze jak poszla kupic w kantorze funty to pomylila i kupila euro ha ha, szczescie ze to nie byly nasze ostatnie pieniadze.Nie zaplacisz w euro w Anglii, coz, trzeba je wymienic.
Szybko przelacialy dni naszego pobytu,ale i tak zbaczylismy duzo,tym razem na lotnisko jedziemy , najpierw pociagiem , a potem autobusem. Juz jak wysiadalismy okazalo sie ze kierowca jest Polak, nie zdradzil sie, dopiero na koniec zagadal po polsku.
Tym razem w samolocie siedzimy obok siebie , lot szybko mija, juz jestesmy na polskiej ziemi.Oczywiscie juz po drodze opowiadanie wrazen,nie ma co ukrywac oboje jestesmy podekscytowani.Na drugi dzien wracam wieczorem do siebie , tesknie za wnukiem,ciagnie mnie do domu,nie wiem czy minela godzina , telefon od Niej jest pod brama,po co przyjechala , sprawdzic mnie?
o co chodzi , idziemy do mnie , nerwy mnie szarpia , prosze zeby sobie pojechala ,bo mnie sie takie zachowanie nie podoba,tego juz za wiele, nic do Niej nie przemawia, no to sie wscieklem,nakrzyczalem.
niedziela, 14 kwietnia 2013
lecimy
Nasze wyjazdy,zawsze przeplataly sie z dobrymi i zlymi chwilami, zawsze cos
,zawsze jakis powod zeby sie posprzeczac.Mowila mi , ze nie wazne czy mam
rozwod czy nie , wazne ze jestem, a potem jakby sobie zaprzeczala,gdzies w
podswiadomosci chyba sie obawiala , ze to sie skonczy , i co najgorsze , sama
dolewala oliwy do ognia.Dzis wiem , ze nie nalezy mowic wszystkiego, bo niby to
nie wazne , a jednak.
Jej corka studiuje w Anglii, wpadam na pomysl , zeby ja odwiedzic , nigdy nie bylismy na wyspach, rodzi mi sie szalony pomysl, zeby zrobic mala niespodzianke.Kupujemy bilety na samolot , ale nie mowimy , ze przylecimy, ha ha ,intryga.Lze , ze moja znajoma , ma poleciec i jest szansa zeby zawiozla jej prowiant i pare drobiazgow jej potrzebnych, polknela haczyk.
Przygotowania do wylotu, na pelnym gazie , zeby tylko nic nie zapomniec i sie nie zdradzic, to ma byc niespodzianka.Umawiamy sie .ze podjedzie na lotnisko i odbierze torbe od znajomej, ha ha , nic nie przeczuwa.
Nie powiem , mam pietra, nigdy nie lecialem samolotem,Ona tez.
Nadszedl dzien wylotu, torba spakowana , ilez to bylo wazenia , zeby nie przekroczyc dozwolonych kg, na wage z wagi i tak w kolko, podjechalem pod Jej dom, juz mam wejsc, ale wpadam na pomysl, ide kupic butelke, wypijemy na odwage.Juz razniej , mniej strachu, jej syn wiezie nas na lotnisko,po drodze podjezdzamy jeszcze do kantoru , Ona chce dokupic jeszcze pare funtow,kupila a co z tego wyniknelo powiem potem.
Pozegnania , odprawa, wszystko ok, chodzimy sobie po sklepie i nagle z glosnikow nasze nazwiska , ze mamy sie stawic przy autobusie , a nam sie wydawalo , ze jeszcze mnostwo czasu ;)
Startujemy , nic strasznego , nie udalo nam sie usiasc kolo siebie, a tak sobie obiecywalismy , ze polecimy trzymajac sie za rece, nie wyszlo . Ja siadam kolo milej pani ktora leci z mama, rozmawiamy , mila rozmowa, , ale katem oka widze ze jej cos nie pasuje , a czy to moja wina , ze nie bylo miejsca obok Niej, juz jest wsciekla , robi mi wymowki, jakos Ja przeblagalem , jest juz dobrze.
Ladujemy, odprawa idzie sprawnie , jakos sobie dajemy rade , nie znajac jezyka , i nie majac doswiadczenia w lataniu. Wychodzimy juz z Nasza torba , pelna niespodzianek, dla Jej corki, oczywiscie corki nie ma , co robic, czekamy , telefon do corki , nie mamy ,wiec dzwonimy do Polski do synowej , udalo sie , zaraz bedzie , widze ja jak biegnie,o malo mnie nie stratowala , nie spodziewala sie , udalo sie , na moj glos staje jak wryta .Oczywiscie mama sie chowala , wiec nakierowuje ja , szal radosci , niespodzianka wypalila.
Wiezie nas jej kolega , mamy w koncu 26 km do przejechania z lotniska do domu, i nagle autko sie zatrzymuje , awaria , klops co teraz , na szczescie jest pomoc drogowa zabiera nas i samochod i docieramy na miejsce.
Co bylo dalej ....................
Jej corka studiuje w Anglii, wpadam na pomysl , zeby ja odwiedzic , nigdy nie bylismy na wyspach, rodzi mi sie szalony pomysl, zeby zrobic mala niespodzianke.Kupujemy bilety na samolot , ale nie mowimy , ze przylecimy, ha ha ,intryga.Lze , ze moja znajoma , ma poleciec i jest szansa zeby zawiozla jej prowiant i pare drobiazgow jej potrzebnych, polknela haczyk.
Przygotowania do wylotu, na pelnym gazie , zeby tylko nic nie zapomniec i sie nie zdradzic, to ma byc niespodzianka.Umawiamy sie .ze podjedzie na lotnisko i odbierze torbe od znajomej, ha ha , nic nie przeczuwa.
Nie powiem , mam pietra, nigdy nie lecialem samolotem,Ona tez.
Nadszedl dzien wylotu, torba spakowana , ilez to bylo wazenia , zeby nie przekroczyc dozwolonych kg, na wage z wagi i tak w kolko, podjechalem pod Jej dom, juz mam wejsc, ale wpadam na pomysl, ide kupic butelke, wypijemy na odwage.Juz razniej , mniej strachu, jej syn wiezie nas na lotnisko,po drodze podjezdzamy jeszcze do kantoru , Ona chce dokupic jeszcze pare funtow,kupila a co z tego wyniknelo powiem potem.
Pozegnania , odprawa, wszystko ok, chodzimy sobie po sklepie i nagle z glosnikow nasze nazwiska , ze mamy sie stawic przy autobusie , a nam sie wydawalo , ze jeszcze mnostwo czasu ;)
Startujemy , nic strasznego , nie udalo nam sie usiasc kolo siebie, a tak sobie obiecywalismy , ze polecimy trzymajac sie za rece, nie wyszlo . Ja siadam kolo milej pani ktora leci z mama, rozmawiamy , mila rozmowa, , ale katem oka widze ze jej cos nie pasuje , a czy to moja wina , ze nie bylo miejsca obok Niej, juz jest wsciekla , robi mi wymowki, jakos Ja przeblagalem , jest juz dobrze.
Ladujemy, odprawa idzie sprawnie , jakos sobie dajemy rade , nie znajac jezyka , i nie majac doswiadczenia w lataniu. Wychodzimy juz z Nasza torba , pelna niespodzianek, dla Jej corki, oczywiscie corki nie ma , co robic, czekamy , telefon do corki , nie mamy ,wiec dzwonimy do Polski do synowej , udalo sie , zaraz bedzie , widze ja jak biegnie,o malo mnie nie stratowala , nie spodziewala sie , udalo sie , na moj glos staje jak wryta .Oczywiscie mama sie chowala , wiec nakierowuje ja , szal radosci , niespodzianka wypalila.
Wiezie nas jej kolega , mamy w koncu 26 km do przejechania z lotniska do domu, i nagle autko sie zatrzymuje , awaria , klops co teraz , na szczescie jest pomoc drogowa zabiera nas i samochod i docieramy na miejsce.
Co bylo dalej ....................
piątek, 12 kwietnia 2013
oddalamy sie
Pojechalismy znow nad morze, jak zawsze w to samo miejsce,niby jest dobrze , tym razem nie bylo awantur, staralem sie zeby poczula , ze mozna zyc bez awantur,normalnie. i mozna bylo,spacery nad morzem , rozmowy, czyli tak jak powinno byc.
Tak sobie mijaly miesiace, juz nie bylem u Niej codziennie, ale soboty niedziele, byly nasze,dom , wyjazd na dzialke, wigilia , swieta ,kolejny wyjazd na narty.
Wlasnie, narty,prosze zgadnac co wydarzylo sie w pierwszym dniu, awantura pol nocy , wypilismy troche alkoholu i juz sie zaczelo.Chciala wracac, trzeba bylo odwiezc na pociag , tak jak chciala i pewnie nie byloby tej calej "sielanki",moze wtedy bym oprzytomnial.
Na szczescie , na tym sie skonczylo , juz nie wpadala w szal , cieszylismy sie soba, urokami jazdy na nartach,a musze powiedziec ze z dnia na dzien szlo jej coraz lepiej,zlapala bakcyla, zjechala nawet z samej gory, byla szczesliwa ja tez.
Zawsze mi powtarzala , ze bardzo chciala pojechac na narty, ale nie mogla, wiec udalo mi sie spalnic to jej marzenie, kolejne zreszta.Ja bylem dumny , ze to wlasnie mnie sie udalo , spalniac jej marzenia.
Niby jestesmy razem ale gdzies mam coraz wieksze watpliwosci, czy sie zmieni , co bedzie jak sie rozwiode i bedziemy juz tak na prawde razem , czy nie spotka mnie to co poprzednikow, widze , ze nie kroi sie to na rozowo , co mnie jeszcze z Nia laczylo , co przy niej trzymalo , czy nie dosc mialem powodow zeby powiedziec dosc?
Moze dlatego odwlekalem moj rozwod,moze gdzies w podswiadomosci czulem , ze to jednak nie to, ze nie ma przyszlosci ten zwiazek.
Juz dawno nie mieszkalem w domu,moj pokoj byl moim azylem, tu sie zaszywalem, tu bilem sie z myslami, rozpatrywalem wszystkie za i przeciw, a jednak mnie cos do Niej ciagnelo, choc wiedzialem , ze nie wszystko co mowi jest prawda, a zawsze mi powtarzala , ze tylko prawda i jeszcze raz prawda.
Najgorsze bylo to , ze wiedzialem , ze szpera w mojej przeszlosci, choc sama powtarzala , ze przeszlosc jest nie wazna, szukala czegos , zeby miec powod do kolejnego udowodnienia mi , ze klamie, obsesja, to juz byla obsesja.........
czwartek, 11 kwietnia 2013
wyp..... z mojego domu....
Do dzis nie moge zrozumiec , co Ja napadlo, bylo wszystko niby dobrze , a tu taka awantura, zebym dal powod, ale przeciez nie dalem , nic zlego nie zrobilem.Cos sie jej uroilo,cos sobie zakodowala.
Klotnie sie zdarzaja , nawet w najlepszym zwiazku,ale zawsze mozna dojsc do porozumienia, tylko, trzeba chciec, coz nie miala zamiaru niczego sluchac, za to musiala z siebie wyrzucic cala zlosc, no i oczywiscie , nie bylo swiadkow, to ma opanowane, bez swiadkow , zeby nie bylo , ze to Ona wszczyna awanture . Zapewne wszyscy jej uwierza, ze to moja wina, zlosc ,przebieglosc to jej atut.
Mialem znow jechac i pasc na kolana? , nie , nie tym razem, zostalem u siebie,mam swoj kacik w firmie , nie musze isc do domu, czekam , kiedy jej przejdzie.
Minely 3 dni , tel od dziewczyn , szukaja jej bo nie ma jej w domu, nikt nie wie gdzie jest,ja tez nie wiem, po godzince nastepny telefon, znalazla sie , mam przyjechac, tu popelnilem najwiekszy blad, ze pojechalem , po tym co uslyszalem powinienem juz wtedy zamknac ten rozdzial, ale pojechalem , znalazla sie , gdzie lepiej nie mowic.
Wracamy do domu , oczywiscie ze mna nie jedzie , wchodzimy do domu, masakra, jedna wielka demolka, wszystkie rzeczy ktore nalezaly do mnie,pod drzwiami ,potrzaskane , wyglada to jak po wybuchu bomby
Chce z nia porozmawiac, ale Ona nie chce, wtedy powinienem obrocic sie na piecie i zniknac, po co zostalem,bo chcialem mimo wszystko stworzyc z nia ten nasz wymarzony zwiazek?sam nie wiem .
Teraz wiem jedno,nie mozna nic na sile, jak cos sie nie chce kleic nie wolno na sile ,bo i tak nic z tego nie wyjdzie.
Oczywiscie na tym sie nie skonczylo,robila kolejne awantury,mniejsze i wieksze,co jakis czas , tak chyba dla rozladowania swoich emocji,prosilem, blagalem uspokajala sie ,na jakis czas, a potem znow.
Kolejna wielka awantura,po imprezie, znow nie wiadomo o co, ale teraz przy swiadkach,oczywiscie byla podpita,znow wszystko co bylo dotkniete moimi rekami ladowalo na podlodze, talerz z salatka , ja robilem , no bo kto mial to zrobic,moje ciuchy itd, w oczach ta sama zlosc,przerazajacy widok.
Poszla tym razem dalej, chwycila noz , chciala mnie zabic?pewnie tak w tym amoku, a na koniec wypchnela mnie z pokoju tak ze przelecialem przez nastepne drzwi, dobrze ,ze to nie szyba tylko plastik.Powinienem chwycic ja i chyba zwiazac , ale ja nie chcialem robic jej krzywdy.
Sumujac to wszystko , podejrzewam , ze przedtem robila tak samo i dlatego te zwiazki nie przetrwaly,ale w swej przebieglosci , robila to tak , ze zawsze byla ofiara , nie prowodyrem.
Po co ja dalej brnalem w to bagno,widzialem co sie dzieje ,a jednak chcialem z nia byc , ludzilem sie , ze skoro zapewnia mnie , ze kocha mnie , to sie zmieni,slepy bylem , na pewno tak i w dodatku gluchy.
środa, 3 kwietnia 2013
uciekaj czlowieku....
Do
dzis nie moge zrozumiec , co Ja napadlo, bylo wszystko niby dobrze , a tu taka
awantura, zebym dal powod, ale przeciez nie dalem , nic zlego nie zrobilem.Cos
sie jej uroilo,cos sobie zakodowala.
Klotnie sie zdarzaja , nawet w najlepszym zwiazku,ale zawsze mozna dojsc do porozumienia, tylko, trzeba chciec, coz nie miala zamiaru niczego sluchac, za to musiala z siebie wyrzucic cala zlosc, no i oczywiscie , nie bylo swiadkow, to ma opanowane, bez swiadkow , zeby nie bylo , ze to Ona wszczyna awanture . Zapewne wszyscy jej uwierza, ze to moja wina, zlosc ,przebieglosc to jej atut.
Mialem znow jechac i pasc na kolana? , nie , nie tym razem, zostalem u siebie,mam swoj kacik w firmie , nie musze isc do domu, czekam , kiedy jej przejdzie.
Minely 3 dni , tel od dziewczyn , szukaja jej bo nie ma jej w domu, nikt nie wie gdzie jest,ja tez nie wiem, po godzince nastepny telefon, znalazla sie , mam przyjechac, tu popelnilem najwiekszy blad, ze pojechalem , po tym co uslyszalem powinienem juz wtedy zamknac ten rozdzial, ale pojechalem , znalazla sie , gdzie lepiej nie mowic.
Wracamy do domu , oczywiscie ze mna nie jedzie , wchodzimy do domu, masakra, jedna wielka demolka, wszystkie rzeczy ktore nalezaly do mnie,pod drzwiami ,potrzaskane , wyglada to jak po wybuchu bomby
Chce z nia porozmawiac, ale Ona nie chce, wtedy powinienem obrocic sie na piecie i zniknac, po co zostalem,bo chcialem mimo wszystko stworzyc z nia ten nasz wymarzony zwiazek?sam nie wiem .
Teraz wiem jedno,nie mozna nic na sile, jak cos sie nie chce kleic nie wolno na sile ,bo i tak nic z tego nie wyjdzie.
Oczywiscie na tym sie nie skonczylo,robila kolejne awantury,mniejsze i wieksze,co jakis czas , tak chyba dla rozladowania swoich emocji,prosilem, blagalem uspokajala sie ,na jakis czas, a potem znow.
Kolejna wielka awantura,po imprezie, znow nie wiadomo o co, ale teraz przy swiadkach,oczywiscie byla podpita,znow wszystko co bylo dotkniete moimi rekami ladowalo na podlodze, talerz z salatka , ja robilem , no bo kto mial to zrobic,moje ciuchy itd, w oczach ta sama zlosc,przerazajacy widok.
Poszla tym razem dalej, chwycila noz , chciala mnie zabic?pewnie tak w tym amoku, a na koniec wypchnela mnie z pokoju tak ze przelecialem przez nastepne drzwi, dobrze ,ze to nie szyba tylko plastik.Powinienem chwycic ja i chyba zwiazac , ale ja nie chcialem robic jej krzywdy.
Sumujac to wszystko , podejrzewam , ze przedtem robila tak samo i dlatego te zwiazki nie przetrwaly,ale w swej przebieglosci , robila to tak , ze zawsze byla ofiara , nie prowodyrem.
Po co ja dalej brnalem w to bagno,widzialem co sie dzieje ,a jednak chcialem z nia byc , ludzilem sie , ze skoro zapewnia mnie , ze kocha mnie , to sie zmieni,slepy bylem? , na pewno tak i w dodatku gluchy.
Klotnie sie zdarzaja , nawet w najlepszym zwiazku,ale zawsze mozna dojsc do porozumienia, tylko, trzeba chciec, coz nie miala zamiaru niczego sluchac, za to musiala z siebie wyrzucic cala zlosc, no i oczywiscie , nie bylo swiadkow, to ma opanowane, bez swiadkow , zeby nie bylo , ze to Ona wszczyna awanture . Zapewne wszyscy jej uwierza, ze to moja wina, zlosc ,przebieglosc to jej atut.
Mialem znow jechac i pasc na kolana? , nie , nie tym razem, zostalem u siebie,mam swoj kacik w firmie , nie musze isc do domu, czekam , kiedy jej przejdzie.
Minely 3 dni , tel od dziewczyn , szukaja jej bo nie ma jej w domu, nikt nie wie gdzie jest,ja tez nie wiem, po godzince nastepny telefon, znalazla sie , mam przyjechac, tu popelnilem najwiekszy blad, ze pojechalem , po tym co uslyszalem powinienem juz wtedy zamknac ten rozdzial, ale pojechalem , znalazla sie , gdzie lepiej nie mowic.
Wracamy do domu , oczywiscie ze mna nie jedzie , wchodzimy do domu, masakra, jedna wielka demolka, wszystkie rzeczy ktore nalezaly do mnie,pod drzwiami ,potrzaskane , wyglada to jak po wybuchu bomby
Chce z nia porozmawiac, ale Ona nie chce, wtedy powinienem obrocic sie na piecie i zniknac, po co zostalem,bo chcialem mimo wszystko stworzyc z nia ten nasz wymarzony zwiazek?sam nie wiem .
Teraz wiem jedno,nie mozna nic na sile, jak cos sie nie chce kleic nie wolno na sile ,bo i tak nic z tego nie wyjdzie.
Oczywiscie na tym sie nie skonczylo,robila kolejne awantury,mniejsze i wieksze,co jakis czas , tak chyba dla rozladowania swoich emocji,prosilem, blagalem uspokajala sie ,na jakis czas, a potem znow.
Kolejna wielka awantura,po imprezie, znow nie wiadomo o co, ale teraz przy swiadkach,oczywiscie byla podpita,znow wszystko co bylo dotkniete moimi rekami ladowalo na podlodze, talerz z salatka , ja robilem , no bo kto mial to zrobic,moje ciuchy itd, w oczach ta sama zlosc,przerazajacy widok.
Poszla tym razem dalej, chwycila noz , chciala mnie zabic?pewnie tak w tym amoku, a na koniec wypchnela mnie z pokoju tak ze przelecialem przez nastepne drzwi, dobrze ,ze to nie szyba tylko plastik.Powinienem chwycic ja i chyba zwiazac , ale ja nie chcialem robic jej krzywdy.
Sumujac to wszystko , podejrzewam , ze przedtem robila tak samo i dlatego te zwiazki nie przetrwaly,ale w swej przebieglosci , robila to tak , ze zawsze byla ofiara , nie prowodyrem.
Po co ja dalej brnalem w to bagno,widzialem co sie dzieje ,a jednak chcialem z nia byc , ludzilem sie , ze skoro zapewnia mnie , ze kocha mnie , to sie zmieni,slepy bylem? , na pewno tak i w dodatku gluchy.
wtorek, 26 marca 2013
zaczelo sie
Kolejne
awantury zdarzaja sie coraz czesciej,tak na prawde ja nie wiem o co,ale zawsze
znajdzie jakis powod,wpada w zlosc , kaze mi sie wynosic,nie przebiera w
slowach,to co ja sie nasluchalem epitetow , to chyba na budowie tego nie
znaja.I ta zlosc w oczach,tego sie nie da opisac.
Szuka dziury w calym, choc nie mam przed Nia tajemnic,doszukuje sie czegos co moze sie uroilo w Jej glowie,i kompletnie nie panuje nad soba, ale zawsze jakos sie dogadujemy, po 2 ,3 dniach, i znow jest dobrze.Robi to bardzo sprytnie , zadna awantura nie ma swiadkow, jakby co to wina na mnie , sprytna jest.
Moj komputer, telefon jest sprawdzany ,przeswietlany, kazda kolezanka na gg czy w tel. to jest moja kochanka ha ha , widac mam same kochanki.
Tu nasuwa mi sie mysl , dwa nie udane malzenstwa, czyja wina ,Jej czy partnera, teraz mysle , ze czyba sama rozwala te zwiazki, jezeli tak samo postepowala, to mysle, ze jest spora czesc Jej winy.
A ja staralem sie , wybaczac Jej zlosc,chcialem zebysmy byli razem,i nieswiadomie brnalem krok po kroku do tego co wydarzy sie pozniej.
Udalo jej sie znalezc prace, bedzie pracowac tylko na "druga" zmiane, cieszymy sie oboje , bo utrzymac mieszkanie ,i reszte sam nie dam rady,i tak ledwo wiaze koniec z koncem, no i tu zaczyna sie dla mnie nastepny etap, nastepne obowiazki. Nie ma co liczyc na to ze przed wyjsciem przygotuje obiad itd.a wiec wszystko na mojej glowie.Wracam z pracy i do kuchni, wroci , bedzie obiadek na stole , mysle , ze potafie ugotowac , zresta nikt sie nie skarzyl ;).
Nadchodzi lato,czas pojechac do przyjaciela nad morze na maly wypoczynek, uzgadniamy , ze juz czas ja przedstawic. Jade najpierw sam, a na drugi dzien,jak juz przygotuje grunt, dojedzie pociagiem.
Oczywiscie moi przyjaciele nie maja nic przeciw , jedziemy po nia na dworzec, podroz miala dluga i z przygodami, ale pod wieczor dotarla .Nie spodziewalem sie , ze ja tak przywita, usciskal i te slowa
-witaj w domu-
Ja jestem , zaszokowany i szczesliwy
Teraz najwazniejsza chwila , sa tam nasi dawni znajomi, uprzedzilem ich, ze mam nowa kobiete, ale balem sie ich reakcji, nie potrzebnie.
Jestesmy w pokoju , sms od zony, czy moze przespac sie w moim pokoju w warsztacie,odp., ze oczywiscie, i tu woda na mlyn, juz sie pakuje ona wraca, ?. jakos udalo mi sie ja uspokoic,ale nie rozumiem powodu jej zlosci, nie rozumie , ze w domu chalas,a ona po nocnej zmianie potrzebuje snu.
Po powrocie, z nad morza , Biore zona na rozmowe , mowie , ze jestesmy razem, nic juz nie ukrywam,przedtem nie wiedziala z kim sie zwiazalem, choc powinna, a wiec klamka zapadla.
Po chyba miesiacu, mamy znow pojechac nad morze, wszystko ustalone, jestem w pracy ,i to co sie wtedy zdarzylo powinno mi otworzyc oczy, ale nie, ja jakis slepy gluchy. Tel. od niej ,to co uslyszlem bylo przerazajace , potok slow , wyzwisk, nie moglem Jej uspokoic, ale za co , o co , znow nie rozumiem, tego juz za wiele.Odwoluje wyjazd, tak sie nie dam traktowac. cdn
Szuka dziury w calym, choc nie mam przed Nia tajemnic,doszukuje sie czegos co moze sie uroilo w Jej glowie,i kompletnie nie panuje nad soba, ale zawsze jakos sie dogadujemy, po 2 ,3 dniach, i znow jest dobrze.Robi to bardzo sprytnie , zadna awantura nie ma swiadkow, jakby co to wina na mnie , sprytna jest.
Moj komputer, telefon jest sprawdzany ,przeswietlany, kazda kolezanka na gg czy w tel. to jest moja kochanka ha ha , widac mam same kochanki.
Tu nasuwa mi sie mysl , dwa nie udane malzenstwa, czyja wina ,Jej czy partnera, teraz mysle , ze czyba sama rozwala te zwiazki, jezeli tak samo postepowala, to mysle, ze jest spora czesc Jej winy.
A ja staralem sie , wybaczac Jej zlosc,chcialem zebysmy byli razem,i nieswiadomie brnalem krok po kroku do tego co wydarzy sie pozniej.
Udalo jej sie znalezc prace, bedzie pracowac tylko na "druga" zmiane, cieszymy sie oboje , bo utrzymac mieszkanie ,i reszte sam nie dam rady,i tak ledwo wiaze koniec z koncem, no i tu zaczyna sie dla mnie nastepny etap, nastepne obowiazki. Nie ma co liczyc na to ze przed wyjsciem przygotuje obiad itd.a wiec wszystko na mojej glowie.Wracam z pracy i do kuchni, wroci , bedzie obiadek na stole , mysle , ze potafie ugotowac , zresta nikt sie nie skarzyl ;).
Nadchodzi lato,czas pojechac do przyjaciela nad morze na maly wypoczynek, uzgadniamy , ze juz czas ja przedstawic. Jade najpierw sam, a na drugi dzien,jak juz przygotuje grunt, dojedzie pociagiem.
Oczywiscie moi przyjaciele nie maja nic przeciw , jedziemy po nia na dworzec, podroz miala dluga i z przygodami, ale pod wieczor dotarla .Nie spodziewalem sie , ze ja tak przywita, usciskal i te slowa
-witaj w domu-
Ja jestem , zaszokowany i szczesliwy
Teraz najwazniejsza chwila , sa tam nasi dawni znajomi, uprzedzilem ich, ze mam nowa kobiete, ale balem sie ich reakcji, nie potrzebnie.
Jestesmy w pokoju , sms od zony, czy moze przespac sie w moim pokoju w warsztacie,odp., ze oczywiscie, i tu woda na mlyn, juz sie pakuje ona wraca, ?. jakos udalo mi sie ja uspokoic,ale nie rozumiem powodu jej zlosci, nie rozumie , ze w domu chalas,a ona po nocnej zmianie potrzebuje snu.
Po powrocie, z nad morza , Biore zona na rozmowe , mowie , ze jestesmy razem, nic juz nie ukrywam,przedtem nie wiedziala z kim sie zwiazalem, choc powinna, a wiec klamka zapadla.
Po chyba miesiacu, mamy znow pojechac nad morze, wszystko ustalone, jestem w pracy ,i to co sie wtedy zdarzylo powinno mi otworzyc oczy, ale nie, ja jakis slepy gluchy. Tel. od niej ,to co uslyszlem bylo przerazajace , potok slow , wyzwisk, nie moglem Jej uspokoic, ale za co , o co , znow nie rozumiem, tego juz za wiele.Odwoluje wyjazd, tak sie nie dam traktowac. cdn
środa, 20 marca 2013
w dobre dni warto wierzyc?
Jestesmy juz oficjalnie razem, wydaje mi sie ,ze jestem zaakceptowany przez jej
dzieci, znajomych,a najwazniejsze ze jest nam ze soba dobrze.Staram sie jak
moge zeby ten nasz zwiazek byl szczesliwy.
Mijaja dni,dobre dni,zycie sie toczy,pierwsza wigilia ,jestem na kolacji , ale potem jade do domu, wszak mam jeszcze rodzine, mam i nie mam , zawile to jeszcze , ale powolutku zmierzam do zalegalizowania naszego zwiazku.
W pierwsze swieto Bozego Narodzenia , zabieram ja na narty w gory, a stalo sie to tak ze moja zona zrobila mi kolejna awanture,wiec nie zostalo mi nic innego jak sie wyniesc z domu,wpadam na pomysl, ze pojedziemy na narty. Ona nigdy nie byla na nartach,choc bardzo chciala,jest okazja wiec co mi szkodzi,spelnie jej marzenie.No i pojechalismy,zlapala bakcyla , co prawda wzialem instruktora, ale to byl dobry pomysl.
Nadszedl luty , teraz jedziemy na tydzien do "Mojej Rokytnicy" w Czechach,jezdze tam od lat,cudowne miejsce. Mam juz tam znajomych Czechow , sympatyczni ludzie,i nie dbam o to , ze mnie widzieli przedtem z inna kobieta,przeciez teraz mamy byc juz razem, wiec co tu ukrywac.Nasz przyjazd wypada w Walentynki, robimy sobie mala imprezke,jest torcik, szampan, wydaje mi sie , ze jestesmy bardzo szczesliwi. Zawsze w Czechach kupuje sliwowice,dobra czeska sliwowica ;),dzwonie do kolegi ,mieszka nie daleko, przynosi nam zamowiona ilosc tego trunku, no to co po kielichu , ha ha , za przyjazn Polsko-Czeska.
Moja Pani masz juz dobrze w czubie , ale sie trzyma , no wypic to Ona zawsze mogla.Troche dala ciala , bo spadla z krzesla , ale nie z tego powodu,co kazdy pomysli , poprostu nie trafila w nie ha ha, jednak alkohol zadzialal, ale i tak jest milo.
Rano na narty,widze ze troche sie boi , ale w sume idzie jej nie zle,jezdzi sobie na malym wyciagu, ja szusuje z Lysej Gory, jade raz czy dwa ,i spotykamy sie w takim fajnym barze, cos wypijemy , i dalej w gory. potem do domku , obiad,piwko, i tydzien minal szybko.
Zrobila niesamowite postepy,widac ze jest bardzo szczesliwa.
Po powrocie do domu, jej domu, opowiadania nie bylo konca,z takim przejeciem opowiadala jak cudownie przezylismy ten tydzien.A ja jestem z Niej dumny , ze tak sobie radzi na nartach.
Chyba jakos w marcu, musze cos zawiezc , mojemu przyjacielowi nad morze, oczywiscie jedziemy razem , ale jeszcze Jej nie przedstawie , zostaje nad morzem, pochodzi sobie ,pooglada, a ja w tym czasie oddam co przywiozlem,potem sie spotkalismy , pochodzilismy troche i do domku.
Niby jest sielanka , ale jednak , jej charakter daje znac o sobie , od czasu do czasu wybucha awantura o byle co , potafi byc bardzo zawzieta, a wlasciwie to mysle , ze nie panuje nad tym , to jest jakas zlosc niekontrolowana, wtedy w oczach ma cos ,co mnie przeraza, ale zawsze staram sie jakos ja uspokoic, choc to nie latwe.....................................
Mijaja dni,dobre dni,zycie sie toczy,pierwsza wigilia ,jestem na kolacji , ale potem jade do domu, wszak mam jeszcze rodzine, mam i nie mam , zawile to jeszcze , ale powolutku zmierzam do zalegalizowania naszego zwiazku.
W pierwsze swieto Bozego Narodzenia , zabieram ja na narty w gory, a stalo sie to tak ze moja zona zrobila mi kolejna awanture,wiec nie zostalo mi nic innego jak sie wyniesc z domu,wpadam na pomysl, ze pojedziemy na narty. Ona nigdy nie byla na nartach,choc bardzo chciala,jest okazja wiec co mi szkodzi,spelnie jej marzenie.No i pojechalismy,zlapala bakcyla , co prawda wzialem instruktora, ale to byl dobry pomysl.
Nadszedl luty , teraz jedziemy na tydzien do "Mojej Rokytnicy" w Czechach,jezdze tam od lat,cudowne miejsce. Mam juz tam znajomych Czechow , sympatyczni ludzie,i nie dbam o to , ze mnie widzieli przedtem z inna kobieta,przeciez teraz mamy byc juz razem, wiec co tu ukrywac.Nasz przyjazd wypada w Walentynki, robimy sobie mala imprezke,jest torcik, szampan, wydaje mi sie , ze jestesmy bardzo szczesliwi. Zawsze w Czechach kupuje sliwowice,dobra czeska sliwowica ;),dzwonie do kolegi ,mieszka nie daleko, przynosi nam zamowiona ilosc tego trunku, no to co po kielichu , ha ha , za przyjazn Polsko-Czeska.
Moja Pani masz juz dobrze w czubie , ale sie trzyma , no wypic to Ona zawsze mogla.Troche dala ciala , bo spadla z krzesla , ale nie z tego powodu,co kazdy pomysli , poprostu nie trafila w nie ha ha, jednak alkohol zadzialal, ale i tak jest milo.
Rano na narty,widze ze troche sie boi , ale w sume idzie jej nie zle,jezdzi sobie na malym wyciagu, ja szusuje z Lysej Gory, jade raz czy dwa ,i spotykamy sie w takim fajnym barze, cos wypijemy , i dalej w gory. potem do domku , obiad,piwko, i tydzien minal szybko.
Zrobila niesamowite postepy,widac ze jest bardzo szczesliwa.
Po powrocie do domu, jej domu, opowiadania nie bylo konca,z takim przejeciem opowiadala jak cudownie przezylismy ten tydzien.A ja jestem z Niej dumny , ze tak sobie radzi na nartach.
Chyba jakos w marcu, musze cos zawiezc , mojemu przyjacielowi nad morze, oczywiscie jedziemy razem , ale jeszcze Jej nie przedstawie , zostaje nad morzem, pochodzi sobie ,pooglada, a ja w tym czasie oddam co przywiozlem,potem sie spotkalismy , pochodzilismy troche i do domku.
Niby jest sielanka , ale jednak , jej charakter daje znac o sobie , od czasu do czasu wybucha awantura o byle co , potafi byc bardzo zawzieta, a wlasciwie to mysle , ze nie panuje nad tym , to jest jakas zlosc niekontrolowana, wtedy w oczach ma cos ,co mnie przeraza, ale zawsze staram sie jakos ja uspokoic, choc to nie latwe.....................................
poniedziałek, 18 marca 2013
wrzucamy 3 bieg
Zaczynamy sie rozkrecac, coraz wiecej spotkan , wspolnych wypadow , chocby za miasto.Pora roku , wiosna , bardzo sprzyja takim eskapada,a my bardzo lubimy przebywac na lonie natury, cieszyc sie z otaczajacej nas natury.Spacerujemy po lesie , sluchamy spiewu ptakow i rozmawiamy, bez przerwy, przeciez mamy sobie tyle do powiedzenia.
Nasza pierwsza wycieczka , urokliwe miejsce , jezioro, zamek,las kryjacy tajemnice,jest cudnie, a My sie w tym cudownym miejscu odnajdujemy,chloniemy to co nas otacza,jestesmy jakby zwiazani z tym , co wokol nas.
Potem bylo jeszcze wiele wyjazdow , wypadow, zabieralem je w miejsca bardzo mi bliskie, a przedewszystkim w takie, ktore mialy swoj urok , widzialem , ze byla bardzo zadowolona,ze podobaly jej sie te miejsca, ze wrazenia jakie wynosila z tych miejsc byly dla niej czyms wspanialym, czyms nowym.Potrafila sie cieszyc kazdym dniem , kazda chwila spadzona ze mna.
Na poczatku byly to jednodniowe wypady, az przyszedl czas na dluzszy wyjazd,pojechalismy nad morze . do miejscowosci , ktora nas obu urzekla od pierwszej chwili , ja tam nigdy nie bylem, Ona owszem,ale to nie ma znaczenia , klimat byl tam jakis specyficzny,bylo tam cos co od razu lapalo za serce. Nie konczace sie spacery, podziwianie zachodu slonca, to bylo to co nas jeszcze bardziej zblizalo.
Cieszylismy sie soba , cieszylismy sie tym co nas otaczalo,gdyby mi ktos wtedy powiedzial , ze tak nie bedzie zawsze to bym nie uwierzyl , myslalem wtedy, ze tak juz zawsze zostanie , ze teraz mam to o czym marzylem zawsze, zycie po czasie bardzo zweryfikuje to moje myslenie .
Bylem jej oddany calym sercem , robilem wszystko , zeby byla szczesliwa, zeby wreszcie poznawala te urocze miejsca, ktore sa w naszym kraju, a jest ich wiele , dalem jej chociaz czastke tego, i mialem satysfakcje , ze to wlasnie ja moge jej pokazac jaki piekny jest ten kraj.Ile bylo tych naszych wyjazdow , nie policze, czasami byly to wyjazdy spontaniczne,ot tak wsiadalismy w samochod i gdzie oczy poniosa.
Nasza pierwsza wycieczka , urokliwe miejsce , jezioro, zamek,las kryjacy tajemnice,jest cudnie, a My sie w tym cudownym miejscu odnajdujemy,chloniemy to co nas otacza,jestesmy jakby zwiazani z tym , co wokol nas.
Potem bylo jeszcze wiele wyjazdow , wypadow, zabieralem je w miejsca bardzo mi bliskie, a przedewszystkim w takie, ktore mialy swoj urok , widzialem , ze byla bardzo zadowolona,ze podobaly jej sie te miejsca, ze wrazenia jakie wynosila z tych miejsc byly dla niej czyms wspanialym, czyms nowym.Potrafila sie cieszyc kazdym dniem , kazda chwila spadzona ze mna.
Na poczatku byly to jednodniowe wypady, az przyszedl czas na dluzszy wyjazd,pojechalismy nad morze . do miejscowosci , ktora nas obu urzekla od pierwszej chwili , ja tam nigdy nie bylem, Ona owszem,ale to nie ma znaczenia , klimat byl tam jakis specyficzny,bylo tam cos co od razu lapalo za serce. Nie konczace sie spacery, podziwianie zachodu slonca, to bylo to co nas jeszcze bardziej zblizalo.
Cieszylismy sie soba , cieszylismy sie tym co nas otaczalo,gdyby mi ktos wtedy powiedzial , ze tak nie bedzie zawsze to bym nie uwierzyl , myslalem wtedy, ze tak juz zawsze zostanie , ze teraz mam to o czym marzylem zawsze, zycie po czasie bardzo zweryfikuje to moje myslenie .
Bylem jej oddany calym sercem , robilem wszystko , zeby byla szczesliwa, zeby wreszcie poznawala te urocze miejsca, ktore sa w naszym kraju, a jest ich wiele , dalem jej chociaz czastke tego, i mialem satysfakcje , ze to wlasnie ja moge jej pokazac jaki piekny jest ten kraj.Ile bylo tych naszych wyjazdow , nie policze, czasami byly to wyjazdy spontaniczne,ot tak wsiadalismy w samochod i gdzie oczy poniosa.
krok po kroku
Wiosna, to najpiekniejsza pora roku,jak po nocy przychodzi
dzien , tak po zimie wiosna, zielen niesmialo zaczyna pojawiac sie wokol
nas.Pierwsze listki na drzewach,i pierwsze szybsze migotanie serc. W ilu
sercach zakwita wiosna? nikt nie policzy , w moim na pewno.
Powiem Wam , ze takie spotkanie po tylu latach to jest przezycie,to cos czego nie da sie opisac,szczegolnie jak sie spotyka kogos, do kogo sie zawsze cos czulo.Najpierw obawa , a jak juz wiesz ze ta druga strona tez cos czuje to jest niebywale szczescie .
Piszemy do siebie , wysylamy listy , smsy, zawsze mamy sobie cos do powiedzenia, nie ma zastanowienia , co napisac , co powiedziec, a mowimy sobie wszystko , moze za duzo?Ja nie staram sie nalegac na powtorne spotkanie , nie chce zeby pomyslala , ze chce ja zaciagnac do lozka , wogole o tym nie mysle.Sama jej bliskosc , jest dla mnie juz i tak wielkim szczesciem.Boje sie popsuc to co teraz sie dzieje , wrecz pielegnuje ta przyjazn, bo jestesmy jeszcze na tym etapie , tzn. tak sobie mowimy, ale kazde z nas mysli juz o tym drugim etapie , ktory musi nastapic.
Jakby schowany za swoja niesmialosc, daje jej pierwszenstwo w podejmowaniu decyzji, wiem ze to asekuranctwo, ale ja taki jestem ,wciaz zakompleksiony, zagubiony, bojacy sie wlasnego cienia.
Nastepne spotkanie , krotkie , i kto podjal decyzje, kto , zadzwonil? nie ja , spacerujemy , i mamy towarzysza, to jej pies sliczny , madry.Niemy swiadek naszej "randki"
Spotykamy sie coraz czesciej, a w miedzyczasie piszemy do siebie ,smsy,maile, i co jest najpiekniejsze , zwykle listy, wreczamy sobie je, a potem po powrocie czytamy kazde w swoim domu, wtedy jeszcze kazde z nas mialo swoj dom, swoja rodzine,obowiazki,
Staram sie zabierac ja w coraz to ciekawsze miejsca,oboje lubimy przyrode, zabytki , oboje jestesmy romantykami i lubimy Seweryna.Jedziemy to tu to tam , zawsze po drodze sluchajac muzyki, tej samej , tego samego kompozytora , o kim mowa? patrz , wczesniej.
Pewnego dnia tel, od niej . jak milo uslyszec ten glos,
-Corka miala wypadek-mowi
-Nic jej nie jest-pytam
-nie nic, drobna stluczka, mozemy do ciebie przywiezc autko, naprawisz-
-Jasne
Przez moment przerazenie , balagan w warsztacie, szybko ogarniam biuro i czekam , sa, pierwszy raz widze jej corke, bardzo ladna i mila dziewczyna, i taka bezposrednia, troche zdenerwowana po tym zdarzeniu, ale zaraz rozladuje to napiecie. Robie kawke, i wpadam na szalony pomysl, mam winko , he he, mszalne, proponuje , jest za , oczywiscie najpierw pytam rodzicielke o pozwolenie, nie ma nic przeciwko.
Tak sobie siedzimy gadamy,pelen luz , choc to na razie pelna konspiracja o nas nic nikt nie wie , po prostu znajomi.
......................................................................
Powiem Wam , ze takie spotkanie po tylu latach to jest przezycie,to cos czego nie da sie opisac,szczegolnie jak sie spotyka kogos, do kogo sie zawsze cos czulo.Najpierw obawa , a jak juz wiesz ze ta druga strona tez cos czuje to jest niebywale szczescie .
Piszemy do siebie , wysylamy listy , smsy, zawsze mamy sobie cos do powiedzenia, nie ma zastanowienia , co napisac , co powiedziec, a mowimy sobie wszystko , moze za duzo?Ja nie staram sie nalegac na powtorne spotkanie , nie chce zeby pomyslala , ze chce ja zaciagnac do lozka , wogole o tym nie mysle.Sama jej bliskosc , jest dla mnie juz i tak wielkim szczesciem.Boje sie popsuc to co teraz sie dzieje , wrecz pielegnuje ta przyjazn, bo jestesmy jeszcze na tym etapie , tzn. tak sobie mowimy, ale kazde z nas mysli juz o tym drugim etapie , ktory musi nastapic.
Jakby schowany za swoja niesmialosc, daje jej pierwszenstwo w podejmowaniu decyzji, wiem ze to asekuranctwo, ale ja taki jestem ,wciaz zakompleksiony, zagubiony, bojacy sie wlasnego cienia.
Nastepne spotkanie , krotkie , i kto podjal decyzje, kto , zadzwonil? nie ja , spacerujemy , i mamy towarzysza, to jej pies sliczny , madry.Niemy swiadek naszej "randki"
Spotykamy sie coraz czesciej, a w miedzyczasie piszemy do siebie ,smsy,maile, i co jest najpiekniejsze , zwykle listy, wreczamy sobie je, a potem po powrocie czytamy kazde w swoim domu, wtedy jeszcze kazde z nas mialo swoj dom, swoja rodzine,obowiazki,
Staram sie zabierac ja w coraz to ciekawsze miejsca,oboje lubimy przyrode, zabytki , oboje jestesmy romantykami i lubimy Seweryna.Jedziemy to tu to tam , zawsze po drodze sluchajac muzyki, tej samej , tego samego kompozytora , o kim mowa? patrz , wczesniej.
Pewnego dnia tel, od niej . jak milo uslyszec ten glos,
-Corka miala wypadek-mowi
-Nic jej nie jest-pytam
-nie nic, drobna stluczka, mozemy do ciebie przywiezc autko, naprawisz-
-Jasne
Przez moment przerazenie , balagan w warsztacie, szybko ogarniam biuro i czekam , sa, pierwszy raz widze jej corke, bardzo ladna i mila dziewczyna, i taka bezposrednia, troche zdenerwowana po tym zdarzeniu, ale zaraz rozladuje to napiecie. Robie kawke, i wpadam na szalony pomysl, mam winko , he he, mszalne, proponuje , jest za , oczywiscie najpierw pytam rodzicielke o pozwolenie, nie ma nic przeciwko.
Tak sobie siedzimy gadamy,pelen luz , choc to na razie pelna konspiracja o nas nic nikt nie wie , po prostu znajomi.
......................................................................
niedziela, 17 marca 2013
spotkanie po latach
Taki byl poczatek, niewinne pisanie , opowiadanie o sobie o
tym co wydarzylo sie w naszym zyciu, nazywala mnie swoim mlodszym braciszkiem,
bo jestem 5 m-cy mlodszy, nawet dawalismy sobie rady jak ratowac nasze chore
malzenstwa, bo byly chore, moje na pewno tak , a jej?, hm moze i tak, na pewno
nie wiem, skad moge wiedziec gdzie prawda, skad moge wiedziec, czy na pewno
bylo tak jak mowila.
No i nadszedl ten dzien , to byla jej inicjatywa , spotkajmy sie, serce o malo mi nie wyskoczy , umowilismy sie , Ona przyjedzie do mnie, mieszka 30 km odemnie, zgadzam sie , wszak nie odmawia sie kobiecie. Z nie cierpliwoscia czekam na ten dzien, nic i nie idzie w pracy , moje mysli sa daleko , blisko niej , a wlasciwie tylko przy niej i obawa, znow to samo , zawsze mam do siebie dystans,a jak mnie zobaczy i sie rozczaruje? ale co mi tam raz kozie smierc.
I nadeszla ta godzina , , jade na spotkanie , spotkanie po latach, wielu latach, z ta z ktora powinienem byc juz dawno na zawsze ,tak w tym momencie czulem , i tak myslalem.
Male perturbacje , niezbyt dokladnie sie umowilismy, podjezdzam w to miejsce, o ktorym mowilismy , nie ma jej , mysle, wykiwala mnie, juz mialem zawrocic, cos mnie tknelo , podjade kawalek dalej , moze tam bedzie , JEST
Zatrzymuje samochod kolo niej , widze, widze , sliczna dziewczyne , w dobrym samochodzie , ale z tym samym usmiechem , a wiec jednak nie wykiwala mnie , jest , a moze jest na chwile i zaraz cos wymysli , bo zobaczy zmeczonego faceta w starym aucie.
Nic podobnego , padamy sobie w ramiona , miomochodem , z glebi serca , wypowiadam slowa
-Grazynka , Moja Grazynka-
Jedziemy , jej autem , zabiera mnie na niby randke , wszystko juz ma zaplanowane, potem mi powiedziala, jak to mialo wygladac. Troche plan nam sie zmienil , bo tak dobrze nam sie rozmawialo, ze zrezygnowala z pewnej czesci planu.
Pojechalismy do baru, kawiarni , niech to nazwie ktos jak chce, i opowidalismy o sobie o tym co bylo , jest,o wszystkim i o niczym, wszak rozmowa sie kleila , nie bylo sekundy milczenia.
Patrzylem na Nia i myslalem , nic sie nie zmienila , gadula, zawsze lubila mowic,ale tez umiala sluchac , i co dziwne , na tym spotkaniu powiedzialem jej wszystko, o sobie , moim zyciu , smutkach i troskach, i Ona mnie. Rozstalismy sie pozno, choc wcale nie chcielismy tego, nie moglismy sie od siebie oderwac, ale trzeba bylo, kazde z nas mial wtedy swoj dom , ja prace , Ona tez miala swoje obowiazki, ALE JUZ SIE UMOWILISMY NA NASTEPNE SPOTKANIE , WTEDY JESZCZE NIEWINNE,
cdn...
No i nadszedl ten dzien , to byla jej inicjatywa , spotkajmy sie, serce o malo mi nie wyskoczy , umowilismy sie , Ona przyjedzie do mnie, mieszka 30 km odemnie, zgadzam sie , wszak nie odmawia sie kobiecie. Z nie cierpliwoscia czekam na ten dzien, nic i nie idzie w pracy , moje mysli sa daleko , blisko niej , a wlasciwie tylko przy niej i obawa, znow to samo , zawsze mam do siebie dystans,a jak mnie zobaczy i sie rozczaruje? ale co mi tam raz kozie smierc.
I nadeszla ta godzina , , jade na spotkanie , spotkanie po latach, wielu latach, z ta z ktora powinienem byc juz dawno na zawsze ,tak w tym momencie czulem , i tak myslalem.
Male perturbacje , niezbyt dokladnie sie umowilismy, podjezdzam w to miejsce, o ktorym mowilismy , nie ma jej , mysle, wykiwala mnie, juz mialem zawrocic, cos mnie tknelo , podjade kawalek dalej , moze tam bedzie , JEST
Zatrzymuje samochod kolo niej , widze, widze , sliczna dziewczyne , w dobrym samochodzie , ale z tym samym usmiechem , a wiec jednak nie wykiwala mnie , jest , a moze jest na chwile i zaraz cos wymysli , bo zobaczy zmeczonego faceta w starym aucie.
Nic podobnego , padamy sobie w ramiona , miomochodem , z glebi serca , wypowiadam slowa
-Grazynka , Moja Grazynka-
Jedziemy , jej autem , zabiera mnie na niby randke , wszystko juz ma zaplanowane, potem mi powiedziala, jak to mialo wygladac. Troche plan nam sie zmienil , bo tak dobrze nam sie rozmawialo, ze zrezygnowala z pewnej czesci planu.
Pojechalismy do baru, kawiarni , niech to nazwie ktos jak chce, i opowidalismy o sobie o tym co bylo , jest,o wszystkim i o niczym, wszak rozmowa sie kleila , nie bylo sekundy milczenia.
Patrzylem na Nia i myslalem , nic sie nie zmienila , gadula, zawsze lubila mowic,ale tez umiala sluchac , i co dziwne , na tym spotkaniu powiedzialem jej wszystko, o sobie , moim zyciu , smutkach i troskach, i Ona mnie. Rozstalismy sie pozno, choc wcale nie chcielismy tego, nie moglismy sie od siebie oderwac, ale trzeba bylo, kazde z nas mial wtedy swoj dom , ja prace , Ona tez miala swoje obowiazki, ALE JUZ SIE UMOWILISMY NA NASTEPNE SPOTKANIE , WTEDY JESZCZE NIEWINNE,
cdn...
piątek, 15 marca 2013
mlodszy braciszek
Taki byl poczatek, niewinne pisanie ,
opowiadanie o sobie o tym co wydarzylo sie w naszym zyciu, nazywala mnie swoim
mlodszym braciszkiem, bo jestem 5 m-cy mlodszy, nawet dawalismy sobie rady jak
ratowac nasze chore malzenstwa, bo byly chore, moje na pewno tak , a jej?, hm
moze i tak, na pewno nie wiem, skad moge wiedziec gdzie prawda, skad moge
wiedziec, czy na pewno bylo tak jak mowila.
No i nadszedl ten dzien , to byla jej inicjatywa , spotkajmy sie, serce o malo mi nie wyskoczy , umowilismy sie , Ona przyjedzie do mnie, mieszka 30 km odemnie, zgadzam sie , wszak nie odmawia sie kobiecie. Z niecierpliwoscia czekam na ten dzien, nic i nie idzie w pracy , moje mysli sa daleko , blisko niej , a wlasciwie tylko przy niej i obawa, znow to samo , zawsze mam do siebie dystans,a jak mnie zobaczy i sie rozczaruje? ale co mi tam raz kozie smierc.
I nadeszla ta godzina , , jade na spotkanie , spotkanie po latach, wielu latach, z ta z ktora powinienem byc juz dawno na zawsze ,tak w tym momencie czulem , i tak myslalem.
Male perturbacje , niezbyt dokladnie sie umowilismy, podjezdzam w to miejsce, o ktorym mowilismy , nie ma jej , mysle, wykiwala mnie, juz mialem zawrocic, cos mnie tknelo , podjade kawalek dalej , moze tam bedzie , JEST
Zatrzymuje samochod kolo niej , widze, widze , sliczna dziewczyne , w dobrym samochodzie , ale z tym samym usmiechem , a wiec jednak nie wykiwala mnie , jest , a moze jest na chwile i zaraz cos wymysli , bo zobaczy zmeczonego faceta w starym aucie.
Nic podobnego , padamy sobie w ramiona , miomochodem , z glebi serca , mowie trzy slowa , ktore utkwily jej w pamieci, a ktorych ja nie pamietalem , to bylo spontaniczne i jakze piekne
Jedziemy , jej autem , zabiera mnie na niby randke , wszystko juz ma zaplanowane, potem mi powiedziala, jak to mialo wygladac. Troche plan nam sie zmienil , bo tak dobrze nam sie rozmawialo, ze zrezygnowala z pewnej czesci planu.
Pojechalismy do baru, kawiarni , niech to nazwie ktos jak chce, i opowidalismy o sobie o tym co bylo , jest,o wszystkim i o niczym, rozmowa sie kleila , nie bylo sekundy milczenia.
Patrzylem na Nia i myslalem , nic sie nie zmienila , gadula, zawsze lubila mowic,ale tez umiala sluchac , i co dziwne , na tym spotkaniu powiedzialem jej wszystko, o sobie , moim zyciu , smutkach i troskach, i Ona mnie. Rozstalismy sie pozno, choc wcale nie chcielismy tego, nie moglismy sie od siebie oderwac, ale trzeba bylo, kazde z nas mial wtedy swoj dom , ja prace , Ona tez miala swoje obowiazki, jakby nie bylo dom rodzina, no i kawalek drogi do domu
cdn...
No i nadszedl ten dzien , to byla jej inicjatywa , spotkajmy sie, serce o malo mi nie wyskoczy , umowilismy sie , Ona przyjedzie do mnie, mieszka 30 km odemnie, zgadzam sie , wszak nie odmawia sie kobiecie. Z niecierpliwoscia czekam na ten dzien, nic i nie idzie w pracy , moje mysli sa daleko , blisko niej , a wlasciwie tylko przy niej i obawa, znow to samo , zawsze mam do siebie dystans,a jak mnie zobaczy i sie rozczaruje? ale co mi tam raz kozie smierc.
I nadeszla ta godzina , , jade na spotkanie , spotkanie po latach, wielu latach, z ta z ktora powinienem byc juz dawno na zawsze ,tak w tym momencie czulem , i tak myslalem.
Male perturbacje , niezbyt dokladnie sie umowilismy, podjezdzam w to miejsce, o ktorym mowilismy , nie ma jej , mysle, wykiwala mnie, juz mialem zawrocic, cos mnie tknelo , podjade kawalek dalej , moze tam bedzie , JEST
Zatrzymuje samochod kolo niej , widze, widze , sliczna dziewczyne , w dobrym samochodzie , ale z tym samym usmiechem , a wiec jednak nie wykiwala mnie , jest , a moze jest na chwile i zaraz cos wymysli , bo zobaczy zmeczonego faceta w starym aucie.
Nic podobnego , padamy sobie w ramiona , miomochodem , z glebi serca , mowie trzy slowa , ktore utkwily jej w pamieci, a ktorych ja nie pamietalem , to bylo spontaniczne i jakze piekne
Jedziemy , jej autem , zabiera mnie na niby randke , wszystko juz ma zaplanowane, potem mi powiedziala, jak to mialo wygladac. Troche plan nam sie zmienil , bo tak dobrze nam sie rozmawialo, ze zrezygnowala z pewnej czesci planu.
Pojechalismy do baru, kawiarni , niech to nazwie ktos jak chce, i opowidalismy o sobie o tym co bylo , jest,o wszystkim i o niczym, rozmowa sie kleila , nie bylo sekundy milczenia.
Patrzylem na Nia i myslalem , nic sie nie zmienila , gadula, zawsze lubila mowic,ale tez umiala sluchac , i co dziwne , na tym spotkaniu powiedzialem jej wszystko, o sobie , moim zyciu , smutkach i troskach, i Ona mnie. Rozstalismy sie pozno, choc wcale nie chcielismy tego, nie moglismy sie od siebie oderwac, ale trzeba bylo, kazde z nas mial wtedy swoj dom , ja prace , Ona tez miala swoje obowiazki, jakby nie bylo dom rodzina, no i kawalek drogi do domu
cdn...
spotkanie po latach
Lata mijaly , raz bylo gorzej raz lepiej,dzieci to byla moja pociecha,pracowalem ,zylo nam sie nie najgorzej,ale to nie bylo to,zaczalem inaczej myslec.
Jak w piosence "juz nie jestem
Tym chlopcem......." Tak nie jestem , juz jak mnie sie wydaje , jestem
dorosly, w koncu mam swoje lata, inaczej patrze na zycie , inaczej postrzegam
to wszystko co dzialo sie wczesniej.Wlasciwie nie obchodzi mnie nasza
przeszlosc, zyjemy razem a jednak osobno.
Pozbawiony tego wszystkiego co bylo moim marzeniem , zaczynam uciekac od zmartwien , trosk, rodziny, czesto wyjezdzam po pracy , bez celu,byle dalej , byle nie byc w domu, zeby nie widziec , tego co bylo mi bliskie, co bylo przezemnie wymarzone, ale sie nie spelnilo.Nie szukam ratunku, wiem , ze juz nic nie zmienie, zadne moje slowa do niej nie docieraly , wiec po co strzepic sobie jezyk, lepiej zajac sie soba.Tak, wlasnie tak , zajac sie soba , nie jestem staruszkiem,zycie przedemna , mam swiadomosc, ze ucieka , bezpowrotnie, czasu nie zatrzymasz , ale mozna jescze cos zrobic, zeby te "ostatnie" lata byly takie jak byc powinny, takie jak sobie kiedys wymarzylem.
Koniec grudnia, jak zawsze rano siedze przed kompem, to wspanialy wynalazek, komputer, internet, czytam , chlone ,wiadomosci , sport, historia,spogladam na ekran , reklama , Nasza Klasa, co to jest , ciekawosc bierze gore. Nie ukrywam ze zanim pojalem o co chodzi minelo sporo czasu, ale udalo sie , juz nie mam problemu.Nie powiem zaciekawilo mnie to , przeciez tu mozna spotkac starych znajomych , kolezanki i kolegow z podstawowki, ciekawosc, jest ktos z mojej klasy ?. Oczywiscie zalogowany, a jakze, szukam , sa koledzy z Technikum, no to cos sie dzieje. Jak milo popatrzec na te twarze, zmienione, jakby nie bylo, minelo sporo lat.
Wyszukiwarka , i co ja moge tam wpisac , oczywiscie , wpisuje jej imie i nazwisko, oczywiscie panienskie , bo skad mam wiedziec , jak sie teraz nazywa, przeciez nic o niej nie wiem, jest !!!. serce rosnie , bije mocniej , ale z mala obawa, odezwie sie ? a moze nie ma na to ochoty? jak zawsze , musze wszystko rozlozyc na czynniki pierwsze , wszystkie za i przeciw.Z oporami ale sie przemoglem , pisze e-maila "
Pozbawiony tego wszystkiego co bylo moim marzeniem , zaczynam uciekac od zmartwien , trosk, rodziny, czesto wyjezdzam po pracy , bez celu,byle dalej , byle nie byc w domu, zeby nie widziec , tego co bylo mi bliskie, co bylo przezemnie wymarzone, ale sie nie spelnilo.Nie szukam ratunku, wiem , ze juz nic nie zmienie, zadne moje slowa do niej nie docieraly , wiec po co strzepic sobie jezyk, lepiej zajac sie soba.Tak, wlasnie tak , zajac sie soba , nie jestem staruszkiem,zycie przedemna , mam swiadomosc, ze ucieka , bezpowrotnie, czasu nie zatrzymasz , ale mozna jescze cos zrobic, zeby te "ostatnie" lata byly takie jak byc powinny, takie jak sobie kiedys wymarzylem.
Koniec grudnia, jak zawsze rano siedze przed kompem, to wspanialy wynalazek, komputer, internet, czytam , chlone ,wiadomosci , sport, historia,spogladam na ekran , reklama , Nasza Klasa, co to jest , ciekawosc bierze gore. Nie ukrywam ze zanim pojalem o co chodzi minelo sporo czasu, ale udalo sie , juz nie mam problemu.Nie powiem zaciekawilo mnie to , przeciez tu mozna spotkac starych znajomych , kolezanki i kolegow z podstawowki, ciekawosc, jest ktos z mojej klasy ?. Oczywiscie zalogowany, a jakze, szukam , sa koledzy z Technikum, no to cos sie dzieje. Jak milo popatrzec na te twarze, zmienione, jakby nie bylo, minelo sporo lat.
Wyszukiwarka , i co ja moge tam wpisac , oczywiscie , wpisuje jej imie i nazwisko, oczywiscie panienskie , bo skad mam wiedziec , jak sie teraz nazywa, przeciez nic o niej nie wiem, jest !!!. serce rosnie , bije mocniej , ale z mala obawa, odezwie sie ? a moze nie ma na to ochoty? jak zawsze , musze wszystko rozlozyc na czynniki pierwsze , wszystkie za i przeciw.Z oporami ale sie przemoglem , pisze e-maila "
witaj
jakze milo widziec Cie po tylu latach,
pozdrawiam Krzysztof
Natychmistowa odpowiedz, czy w tym momencie odzylo to co bylo wiele lat temu , pewnie tak.
czwartek, 14 marca 2013
trzymajac sie za rece
Czasami sie czlowiekowi wydaje ,ze wszystko mozna naprawic, wszystko zapomniec,wybaczyc.Nic podobnego,zawsze jaks zadra zostaje na sercu i kluje przez cale zycie,nie daje spokoju,powraca jak nie zaplacony weksel.Tak do mnie wracalo to co bylo zle , to co sie wydarzylo nie dobrego.
Ja tak myslalem , chcialem uwierzyc , ze popelnila blad i wiecej tego nie zrobi, zycie brutalnie zweryfikowalo to moje myslenie.
Poszla do pracy, na tzw sezon, sam jej ta prace zalatwilem, a niech sobie troche zarobi,bedzie miala pieniadze na swoje wydatki.Pracowala na 3 zmiany , na poczatku nic nie podejrzewalem , ale kiedy zaczela wracac troche podchmielona , a potem pozniej niz powinna , zaczalem sie martwic, wiedzialem , ze cos jest nie tak i pewnego dnia , postanowilem ja sprawdzic . Podjechalem pod zaklad , chcialem zobaczyc czy wychodzi ze wszystkimi, nie wyszla , ale za to po chwili podjechal samochod i z niego wysiadla , i jakby nigdy nic poszla do domu , juz wiedzialem ze mnie zdradza .Po jakims czasie zapytalem , co to mialo znaczyc , wykrecila sie , ze ten "kolega" uczyl ja jezdzic , samochodem , bo chodzila na kurs prawa jazdy.Czy uwierzylem? Chcialem uwierzyc , ale jak zaczala , z nim przyjezdzac do domu,to juz mnie diabli brali , to byla bezczelnosc. Az moj ojciec kiedys nie wytrzymal i pogonil goscia. Widzial to czego ja nie chcialem widziec. Widzial jeszcze cos , kiedys jechal i zobaczyl jak wyjezdzaja z lasku, po co tam byli , na grzybach?
Ja oczywiscie zaciskalem zeby i robilem wszystko , zeby uratowac rodzine,tak mi na tym zalezalo.Czy zrobilem dobrze?czas to zweryfikuje.
Ile bylo jeszcze takich sytuacji, ile razy jeszcze poszla do lozka z kims , co chciala przez to osiagnac?
Jeszcze jedna sytuacja jaka sie zdarzyla,powinna mi otworzyc oczy, a bylo to tak. Mielismy juz jedno dziecko,czas bylby na drugie,tez pracowala w tej samej firmie ,zaczela nalegac zeby sie postarac o nastepnego potomka, zupelnie jak przy pierwszym dziecku,nalegala zaraz po tym jak poszla z tym kolesiem do lozka , sytuacja identyczna.Teraz tez tak samo , moze bylo tak ze sie puscila i bala sie ze moze miec dziecko z innym , wiec najlepiej zaryzykowac i jakby co to bedzie ze to moje. Coz za obluda.
Ja tak myslalem , chcialem uwierzyc , ze popelnila blad i wiecej tego nie zrobi, zycie brutalnie zweryfikowalo to moje myslenie.
Poszla do pracy, na tzw sezon, sam jej ta prace zalatwilem, a niech sobie troche zarobi,bedzie miala pieniadze na swoje wydatki.Pracowala na 3 zmiany , na poczatku nic nie podejrzewalem , ale kiedy zaczela wracac troche podchmielona , a potem pozniej niz powinna , zaczalem sie martwic, wiedzialem , ze cos jest nie tak i pewnego dnia , postanowilem ja sprawdzic . Podjechalem pod zaklad , chcialem zobaczyc czy wychodzi ze wszystkimi, nie wyszla , ale za to po chwili podjechal samochod i z niego wysiadla , i jakby nigdy nic poszla do domu , juz wiedzialem ze mnie zdradza .Po jakims czasie zapytalem , co to mialo znaczyc , wykrecila sie , ze ten "kolega" uczyl ja jezdzic , samochodem , bo chodzila na kurs prawa jazdy.Czy uwierzylem? Chcialem uwierzyc , ale jak zaczala , z nim przyjezdzac do domu,to juz mnie diabli brali , to byla bezczelnosc. Az moj ojciec kiedys nie wytrzymal i pogonil goscia. Widzial to czego ja nie chcialem widziec. Widzial jeszcze cos , kiedys jechal i zobaczyl jak wyjezdzaja z lasku, po co tam byli , na grzybach?
Ja oczywiscie zaciskalem zeby i robilem wszystko , zeby uratowac rodzine,tak mi na tym zalezalo.Czy zrobilem dobrze?czas to zweryfikuje.
Ile bylo jeszcze takich sytuacji, ile razy jeszcze poszla do lozka z kims , co chciala przez to osiagnac?
Jeszcze jedna sytuacja jaka sie zdarzyla,powinna mi otworzyc oczy, a bylo to tak. Mielismy juz jedno dziecko,czas bylby na drugie,tez pracowala w tej samej firmie ,zaczela nalegac zeby sie postarac o nastepnego potomka, zupelnie jak przy pierwszym dziecku,nalegala zaraz po tym jak poszla z tym kolesiem do lozka , sytuacja identyczna.Teraz tez tak samo , moze bylo tak ze sie puscila i bala sie ze moze miec dziecko z innym , wiec najlepiej zaryzykowac i jakby co to bedzie ze to moje. Coz za obluda.
Trzymajac sie za rece
Dlaczego
napisalem , ze wtedy bylo pasmo nieszczesc.Bo bylo , prawo serii, fatum,
kataklizm, niby wszystko szlo jak nalezy, praca, dom , zona, dziecko, wymarzona
corka,samochod,pomyslalby ktos sielanka, a jednak bylo inaczej.
Myslalem , ze wszystko uklada sie wg planu, mojego planu, szczesliwa rodzina, wspolne tematy , wspolne wieczory ,spacer z dzieckiem itd.A jednak cos bylo nie tak , cos wkradalo sie w ten moj scenariusz , zlego,nie dobrego, ale ja wtedy na to nie zwracalem uwagi, moj kolejny blad
Jak juz przedtem pisalem kazde z nas mialo swoje zycie, swoj dom, swoje radosci, smutki i tragedie,ja nie wiedzialem dlugo co ja spotkalo, a i ona nie wiedziala czego ja doswiadczylem. Ja zajety swoimi sprawami, swoim malzenstwem , juz nie mysllem zeby ja spotkac,przelatywalo mi to przez mysl , ale raczej jako kolezanke,ponoc mialem szczesliwa rodzine, nic podobnego.Pozory myla
Moja zone poznalem na zabawie,wlasciwie koleznaka nas poznala , mila sympatyczna dziewczyna, spedzilismy ten wieczor na tancach, i umowilismy sie na przyszla zabawe za tydzien. Przyszla , choc jak potem sie przyznala nie chciala. No i zaczelo sie tzw chodzenie , spacery zabawy , wspolny dojadz do szkoly.Duzo czasu minelo zanim zlapalem ja za reke o pocalunku nie wspomne.Skonczylismy szkoly, ona swoja ja swoja, pierwsza praca itd.
Widywalismy sie raz na tydzien , czasami dwa razy,przewaznie w niedziele,czas nam mijal , niby byla miedzy nami wiez , ale jakas taka dziwna,brakowalo tej spontanicznosci,tego lgniecia jedno do drugiego.Brakowalo tego co widzialem u innych par. Czy nie powinienem zweryfikowac wtedy swoich uczuc, czy nie powinienem trzezwiej spojrzec na ten zwiazek.Powinienem , nie zrobilem tego,a skutki wyjda po latach.
Ilez bylo takich sytuacji w ktorych powinienem powiedziec dosc, a ja chyba zaslepiony tego nie zrobilem , zawsze tlumaczylem sobie , ze ja zmienie , ze sama zrozumie , i brnalem dalej i dalej...
Teraz ktos pomysli glupek, i bedzie mial racje, bo, bo to co sie wydarzylo powinno polozyc kres temu zwiazkowi , ale nic z tego , przeciez ja jestem "szlachetny" wybacze i wybaczylem , zdrade.Co prawda jeszcze przed slubem, ale zawsze.
Poszla do lozka z kolega z pracy, zonatym, potem tlumaczyla , ze wypili itd,powinienem wtedy trzasnac drzwiami i koniec piesni,ale nic z tych rzeczy.
Miala jeszcze inne sprawki na sumieniu , ale ja bylem slepy, gluchy, zapatrzony w nia z mocnym postanowieniem ze naprawie swiat, i tak ten moj swiat naprawialem, gluchy na glosy z zewnatrz,Nie bede opisywal ,bo po co.
Tak z sielanki , robil sie horror,lozko zamiast nas laczyc dzielilo, przyczyna? no kto zgadnie.To proste,byl ktos, dowiedzialem sie po latach. byl moment , wrocila z pracy,lekko podpita, lubila alkohol, powidziala mi ze chce odejsc, jakos ja zatrzymalem , blad , niepotrzebnie,trzeba bylo zacisnac wargi , niech idzie do swojego kochasia , i nie pozwolic wrocic , byloby po sprawie juz dawno, ale ja jak zawsze chce ratowac to co powinno sie rozpasc, na swoje nieszczescie.
Bylo coraz gorzej , juz nie staralem sie nic robic zeby sie zmienila , juz sily nie mialem, ale zylem praca,dziecmi
CDN
Myslalem , ze wszystko uklada sie wg planu, mojego planu, szczesliwa rodzina, wspolne tematy , wspolne wieczory ,spacer z dzieckiem itd.A jednak cos bylo nie tak , cos wkradalo sie w ten moj scenariusz , zlego,nie dobrego, ale ja wtedy na to nie zwracalem uwagi, moj kolejny blad
Jak juz przedtem pisalem kazde z nas mialo swoje zycie, swoj dom, swoje radosci, smutki i tragedie,ja nie wiedzialem dlugo co ja spotkalo, a i ona nie wiedziala czego ja doswiadczylem. Ja zajety swoimi sprawami, swoim malzenstwem , juz nie mysllem zeby ja spotkac,przelatywalo mi to przez mysl , ale raczej jako kolezanke,ponoc mialem szczesliwa rodzine, nic podobnego.Pozory myla
Moja zone poznalem na zabawie,wlasciwie koleznaka nas poznala , mila sympatyczna dziewczyna, spedzilismy ten wieczor na tancach, i umowilismy sie na przyszla zabawe za tydzien. Przyszla , choc jak potem sie przyznala nie chciala. No i zaczelo sie tzw chodzenie , spacery zabawy , wspolny dojadz do szkoly.Duzo czasu minelo zanim zlapalem ja za reke o pocalunku nie wspomne.Skonczylismy szkoly, ona swoja ja swoja, pierwsza praca itd.
Widywalismy sie raz na tydzien , czasami dwa razy,przewaznie w niedziele,czas nam mijal , niby byla miedzy nami wiez , ale jakas taka dziwna,brakowalo tej spontanicznosci,tego lgniecia jedno do drugiego.Brakowalo tego co widzialem u innych par. Czy nie powinienem zweryfikowac wtedy swoich uczuc, czy nie powinienem trzezwiej spojrzec na ten zwiazek.Powinienem , nie zrobilem tego,a skutki wyjda po latach.
Ilez bylo takich sytuacji w ktorych powinienem powiedziec dosc, a ja chyba zaslepiony tego nie zrobilem , zawsze tlumaczylem sobie , ze ja zmienie , ze sama zrozumie , i brnalem dalej i dalej...
Teraz ktos pomysli glupek, i bedzie mial racje, bo, bo to co sie wydarzylo powinno polozyc kres temu zwiazkowi , ale nic z tego , przeciez ja jestem "szlachetny" wybacze i wybaczylem , zdrade.Co prawda jeszcze przed slubem, ale zawsze.
Poszla do lozka z kolega z pracy, zonatym, potem tlumaczyla , ze wypili itd,powinienem wtedy trzasnac drzwiami i koniec piesni,ale nic z tych rzeczy.
Miala jeszcze inne sprawki na sumieniu , ale ja bylem slepy, gluchy, zapatrzony w nia z mocnym postanowieniem ze naprawie swiat, i tak ten moj swiat naprawialem, gluchy na glosy z zewnatrz,Nie bede opisywal ,bo po co.
Tak z sielanki , robil sie horror,lozko zamiast nas laczyc dzielilo, przyczyna? no kto zgadnie.To proste,byl ktos, dowiedzialem sie po latach. byl moment , wrocila z pracy,lekko podpita, lubila alkohol, powidziala mi ze chce odejsc, jakos ja zatrzymalem , blad , niepotrzebnie,trzeba bylo zacisnac wargi , niech idzie do swojego kochasia , i nie pozwolic wrocic , byloby po sprawie juz dawno, ale ja jak zawsze chce ratowac to co powinno sie rozpasc, na swoje nieszczescie.
Bylo coraz gorzej , juz nie staralem sie nic robic zeby sie zmienila , juz sily nie mialem, ale zylem praca,dziecmi
CDN
środa, 13 marca 2013
trzymajac sie za rece
Tak nasze drogi sie rozeszly, ja tu ona tam, kazdy mial swoje zycie , swoje srodowisko. Ona uczyla sie w szkole daleko od swojego domu, co prawda tylko rok ,bo potem przeniosla sie blizej domu, ale ten czas wystarczyl , ze nie mielismy wogole kontaktu.A tak prawde mowiac nie szukalismy go , bo jakies tam mysli moze i byly , ale czynu , zero.
Po roku kiedy wrocila i zaczela szkole w tym samym miescie co ja , kiedy dojezdzala tym samym pociagiem , tez nic sie nie wydarzylo, nawet nie probowala sie do mnie zblizyc, zreszta ja tez nie , widywalismy sie z daleka , ale na tym koniec.A wtedy byla szansa, coz nie wykorzystala jej , widocznie wcale jej na tym nie zalezalo. Mowienie po latach , ze zawsze za mna patrzyla ,obserwowala mnie, ale nie miala odwagi , mnie nie przekonuje , przeciez byla przebojowa, to zreszta bylo widac.
Wtedy nie ja jej bylem w glowie,kolo niej krecilo sie paru chlopakow , a Ona byla w zadowolona,pasowalo jej to.Zawsze w centrum uwagi,zawsze na swieczniku
Mijaly kolejne lata , dojazdy , codzienne do szkoly,rano wczesnie bieg na pociag , po poludniu powrot,oboje ten sam tok wydarzen,widywalem ja czasem , zawsze w towarzystwie jakiegos chlopaka,ja mialem swoje towarzystwo , zawsze jechalismy w tym samym wagonie , dziewczyny jeszcze nie mialem, zajety innymi sprawami.
Pewnego dnia poznalem fajna dziewczyne i tak zaczela sie nasza wspolna przyszlosc , bo w koncu po latach znajomosci zostala moja zona. Ona tez nie byla sama , dochodzily mnie sluchy o niej , nie zawsze pochlebne, coz troche sobie sama zagmatwala zycie, dokonujac nie zawsze slusznych wyborow. Miala wielka szanse zeby sie wyksztalcic, przeciez miala do tego predyspozycje , ale poszla nie ta droga .
Ja ukladalem juz sobie zycie , tak na prawde nie myslalem o niej, mialem swoja dziewczyne, plany , prace,marzenia o stworzeniu takiej prawdziwej rodziny, zona dzieci , wspolne spacery , wspolne radosci i troski. Do tego wlasnie dazylem, i udalo mi sie po czesci to zrealizowac.
Po roku kiedy wrocila i zaczela szkole w tym samym miescie co ja , kiedy dojezdzala tym samym pociagiem , tez nic sie nie wydarzylo, nawet nie probowala sie do mnie zblizyc, zreszta ja tez nie , widywalismy sie z daleka , ale na tym koniec.A wtedy byla szansa, coz nie wykorzystala jej , widocznie wcale jej na tym nie zalezalo. Mowienie po latach , ze zawsze za mna patrzyla ,obserwowala mnie, ale nie miala odwagi , mnie nie przekonuje , przeciez byla przebojowa, to zreszta bylo widac.
Wtedy nie ja jej bylem w glowie,kolo niej krecilo sie paru chlopakow , a Ona byla w zadowolona,pasowalo jej to.Zawsze w centrum uwagi,zawsze na swieczniku
Mijaly kolejne lata , dojazdy , codzienne do szkoly,rano wczesnie bieg na pociag , po poludniu powrot,oboje ten sam tok wydarzen,widywalem ja czasem , zawsze w towarzystwie jakiegos chlopaka,ja mialem swoje towarzystwo , zawsze jechalismy w tym samym wagonie , dziewczyny jeszcze nie mialem, zajety innymi sprawami.
Pewnego dnia poznalem fajna dziewczyne i tak zaczela sie nasza wspolna przyszlosc , bo w koncu po latach znajomosci zostala moja zona. Ona tez nie byla sama , dochodzily mnie sluchy o niej , nie zawsze pochlebne, coz troche sobie sama zagmatwala zycie, dokonujac nie zawsze slusznych wyborow. Miala wielka szanse zeby sie wyksztalcic, przeciez miala do tego predyspozycje , ale poszla nie ta droga .
Ja ukladalem juz sobie zycie , tak na prawde nie myslalem o niej, mialem swoja dziewczyne, plany , prace,marzenia o stworzeniu takiej prawdziwej rodziny, zona dzieci , wspolne spacery , wspolne radosci i troski. Do tego wlasnie dazylem, i udalo mi sie po czesci to zrealizowac.
trzymajac sie za rece
Jak juz pisalem ,bylem bardzo niesmialy,mysle ,ze
zakompleksiony,moja tragedia .Dzis po latach widze to coraz bardziej.ale
wtedy mialem nascie lat,inaczej sie myslalo,to byl inny swiat, inny rozum, ile
bym dal zeby cofnac czas?,wiele ,bardzo duzo
Ja mam taka nature ze wszystko rozkladam na czynniki pierwsze,wszystkie za i przeciw.Przeciw zawsze bylo wiecej,mniej pozytywow,wiecej na nie.
A ona kwitla ,piekniala ,powoli stawala sie kobieta, sliczna kobieta
Nadszedl koniec podstawowki,pozegnanie ze szkola, co wtedy myslal kazdy z nas, zapewne ze juz jest dorosly, no w koncu skonczylismy pierwszy , wazny etap w zyciu, mamy po 15 lat,tu i tam widac jak sie rysuje was pod nosem , a tak na prawde mamy tam mleko.Co moze wiedziec , dziewczyna czy chlopak w tym wieku , nic , zero, null.Dzis widze ze nic nie wiedzialem o zyciu.
Wybralem dla siebie szkole ,w innym miescie , ona tez , nie wiem czy wiedzialem ,ze tez jedzie do innego miasta,pewnie tak, ale zajety swoimi sprawami, nie zwracalem na to uwagi, w koncu byla w innej klasie.I to moje przekonanie, ze jestem nie dla niej ,ze na pewno mnie nie zechce, ze ma wokol siebie adoratorow, a ja jestem tylko kolega, i tak juz pozostanie.
Myslalem o niej , myslalem, marzylem, widzialem nie raz ,zylem nadzieja , ze to ona robi ten pierwszy krok, dlaczego nie zrobilem tego ja !.Dlaczego moja nie smialosc zwyciezyla,dlaczego zylem marzeniami , nie rzeczywistoscia.
Zna ktos odpowiedz , bo ja nie .
Przez caly ten czas , jej i mojej nauki nie wiedzielismy sie ,nie bylo dane nam sie spotkac . Moze gdyby to nastapilo , bylibysmy wtedy para ,ale srogi i okrutny los nie dal nam tej szansy.
Spotkalem ja po latach , juz pracowalem, spotkalismy sie na ulicy , nie daleko jej domu,porozmawialismy chwile,powiedzila mi cos ,co mi bardzo utkwilo w pamieci .Chciala sie zabic , nie wiedzialem dlaczego ,nie powiedziala, myslalem ze zawod milosny , prawda byla calkiem inna ,
Akurat w tym samym czasie , kiedy sie spotkalismy ,oboje mielismy zyciowy zakret,zadne z nas o tym nie wiedzilo, zadne sie nie przyznalo, a moze to byla szansa , kolejna , zaprzepaszczona.
Ile bylo tych szans ,ile mozliwosci,dlaczego stalo sie tak a nie inaczej, jaki mur stal miedzy nami, kto go postawil i dlaczego ,czy moje zycie to pasmo samych nieszczesc?
Moze ja sam sobie komplikowalem zycie?Co stalo na przeszkodzie , zeby podejsc, poprosic o spotkanie, a moze napisac liscik.Coz nie zrobilem tego , a moze tak wlasnie mialo byc, bo co by bylo jakby nam sie nie udalo.Mozna gdybac,ropatrywac i tak niczego juz nie zmienimy ...................
Ja mam taka nature ze wszystko rozkladam na czynniki pierwsze,wszystkie za i przeciw.Przeciw zawsze bylo wiecej,mniej pozytywow,wiecej na nie.
A ona kwitla ,piekniala ,powoli stawala sie kobieta, sliczna kobieta
Nadszedl koniec podstawowki,pozegnanie ze szkola, co wtedy myslal kazdy z nas, zapewne ze juz jest dorosly, no w koncu skonczylismy pierwszy , wazny etap w zyciu, mamy po 15 lat,tu i tam widac jak sie rysuje was pod nosem , a tak na prawde mamy tam mleko.Co moze wiedziec , dziewczyna czy chlopak w tym wieku , nic , zero, null.Dzis widze ze nic nie wiedzialem o zyciu.
Wybralem dla siebie szkole ,w innym miescie , ona tez , nie wiem czy wiedzialem ,ze tez jedzie do innego miasta,pewnie tak, ale zajety swoimi sprawami, nie zwracalem na to uwagi, w koncu byla w innej klasie.I to moje przekonanie, ze jestem nie dla niej ,ze na pewno mnie nie zechce, ze ma wokol siebie adoratorow, a ja jestem tylko kolega, i tak juz pozostanie.
Myslalem o niej , myslalem, marzylem, widzialem nie raz ,zylem nadzieja , ze to ona robi ten pierwszy krok, dlaczego nie zrobilem tego ja !.Dlaczego moja nie smialosc zwyciezyla,dlaczego zylem marzeniami , nie rzeczywistoscia.
Zna ktos odpowiedz , bo ja nie .
Przez caly ten czas , jej i mojej nauki nie wiedzielismy sie ,nie bylo dane nam sie spotkac . Moze gdyby to nastapilo , bylibysmy wtedy para ,ale srogi i okrutny los nie dal nam tej szansy.
Spotkalem ja po latach , juz pracowalem, spotkalismy sie na ulicy , nie daleko jej domu,porozmawialismy chwile,powiedzila mi cos ,co mi bardzo utkwilo w pamieci .Chciala sie zabic , nie wiedzialem dlaczego ,nie powiedziala, myslalem ze zawod milosny , prawda byla calkiem inna ,
Akurat w tym samym czasie , kiedy sie spotkalismy ,oboje mielismy zyciowy zakret,zadne z nas o tym nie wiedzilo, zadne sie nie przyznalo, a moze to byla szansa , kolejna , zaprzepaszczona.
Ile bylo tych szans ,ile mozliwosci,dlaczego stalo sie tak a nie inaczej, jaki mur stal miedzy nami, kto go postawil i dlaczego ,czy moje zycie to pasmo samych nieszczesc?
Moze ja sam sobie komplikowalem zycie?Co stalo na przeszkodzie , zeby podejsc, poprosic o spotkanie, a moze napisac liscik.Coz nie zrobilem tego , a moze tak wlasnie mialo byc, bo co by bylo jakby nam sie nie udalo.Mozna gdybac,ropatrywac i tak niczego juz nie zmienimy ...................
poniedziałek, 11 marca 2013
Trzymajac sie za rece
Od tego momentu,bylo wiadomo, ze cos miedzy nami kielkuje,
ale nikt na to nie zwracal uwagi, mielismy po 8 lat, kto wtedy myslal ze to
przejaw zazdrosci,a skoro jest zazdrosc tzn ,ze jest uczucie.
Najgorsze w tym wszystkim, ze oboje bylismy nie smiali,zakompleksieni,ukradkowe spojrzenie,jakies mysli,ale zero odwagi. Mijaly kolejne lata,skonczylismy 4 klase,nowy rok szkolny,szok ,tragedia,rozdzielaja nam klase , pare osob idzie do innej klasy,w tym gronie jest i Ona.Pamietam ten placz,jak , jak to mozliwe bylismy 4 lata razem a teraz mnie przenosza? zapewne ta grupka tak myslala,jestem w szoku , widze jej placz,szloch,te oczy rozgladajace sie za ratunkiem.Nie wiem czy byl to placz z powodu,ze idzie do innej klasy,będzie wsrod nie znanych kolegow i kolezanek, czy placz, ze mnie w jej klasie nie bedzie .
W moim mlodym , malym serduszku,tli sie zal,smutek,co robic,nie wiem bezradnosc!
W koncu mimo mojej nie śmialosci ,ide do nowej wychowawczyni,a moze do poprzedniej, nie pamietam,z prosba ,ze ja tez chce do tej klasy,odpowiedz?negatywna.Po paru dniach wszystko wraca do normy, w koncu jestesmy w tej samej szkole , bawimy sie na tym samym boisku,mamy kontakt.
Do naszej klasy przychodzi pare nowych osob ,przewaznie z malych 4 klasowych szkol, jest jedna ladna dziewczyna ,bardzo madra , dobrze sie uczy,spokojna ,mila,wrecz ideal.Wiadomo "meska czesc"klasy wodzi za nia oczami,w tym i ja , ale to nie uczucie,to raczej podziw , moze zazdrosc , ze jest madra,ze dobrze sie uczy , moze to bylo to.Choc wszyscy juz dawno wiedza ze ja i Ona mamy sie "ku sobie", ktos mowi Jej ,ze ja tez sie podkochuje w nowej kolezance,nie wiem jak to przyjela,bo po latach mozna mowic ze to byl ,cios dla niej,jaka jest prawda? kto to wie.
Spotykamy sie na przerwach,wszystko wraca do normy juz nie ma placzu za dawna klasa,ale nadal nic ,niby kolezenskie rozmowy,a w duchu kazdy z nas mazy aby to drugie zrobilo pierwszy krok, ale zadne nie zrobilo.
Co dzis po latach moge powiedziec na jej temat, okreslic jaka byla.
Byla typowa, mala dziewczynka,jak z bajki,zamienila sie z brzydkiego kaczatka w pieknego ,powtarzam pieknego labedzia.Po latach jak ogladalismy zdjecia calej klasy , chyba robione bylo w drugiej klasie,padlo stwierdzenie typowo mlodziezowe "najwieksza ropa w klasie "
wiadomo dorastamy , zmieniamy sie , oj jakze sie zmienila ,czarne sliczne wlosy,czarne oczy,wesola rezolutna , troche lobuziak,sliczny usmiech,Nauka szla jej dobrze ,nie bylo z nia klopotow ,troche faworyzowana , ale wiadomo , jak sie ma braci,ktorzy nauke traktuja jako zlo konieczne , to taki rodzynek jest inaczej traktowany, choc trzeba przyznac , ze zapracowala sobie na to.
Tak mijaly dni ,spotykalismy sie na przerwach,siadalismy na laweczce zawsze tej samej,ale w wiekszym gronie,rozmowy ,smiechy , wyglupy.I nadal nikt z nas nie zrobil tego pierwszego kroku.Mysli byly, moze jakis liscik, moze powiedziec w prost,ale zwyciezyla obawa , a jak powie NIE, a moze wysmieje ,te moje kompleksy!
CDN...
Najgorsze w tym wszystkim, ze oboje bylismy nie smiali,zakompleksieni,ukradkowe spojrzenie,jakies mysli,ale zero odwagi. Mijaly kolejne lata,skonczylismy 4 klase,nowy rok szkolny,szok ,tragedia,rozdzielaja nam klase , pare osob idzie do innej klasy,w tym gronie jest i Ona.Pamietam ten placz,jak , jak to mozliwe bylismy 4 lata razem a teraz mnie przenosza? zapewne ta grupka tak myslala,jestem w szoku , widze jej placz,szloch,te oczy rozgladajace sie za ratunkiem.Nie wiem czy byl to placz z powodu,ze idzie do innej klasy,będzie wsrod nie znanych kolegow i kolezanek, czy placz, ze mnie w jej klasie nie bedzie .
W moim mlodym , malym serduszku,tli sie zal,smutek,co robic,nie wiem bezradnosc!
W koncu mimo mojej nie śmialosci ,ide do nowej wychowawczyni,a moze do poprzedniej, nie pamietam,z prosba ,ze ja tez chce do tej klasy,odpowiedz?negatywna.Po paru dniach wszystko wraca do normy, w koncu jestesmy w tej samej szkole , bawimy sie na tym samym boisku,mamy kontakt.
Do naszej klasy przychodzi pare nowych osob ,przewaznie z malych 4 klasowych szkol, jest jedna ladna dziewczyna ,bardzo madra , dobrze sie uczy,spokojna ,mila,wrecz ideal.Wiadomo "meska czesc"klasy wodzi za nia oczami,w tym i ja , ale to nie uczucie,to raczej podziw , moze zazdrosc , ze jest madra,ze dobrze sie uczy , moze to bylo to.Choc wszyscy juz dawno wiedza ze ja i Ona mamy sie "ku sobie", ktos mowi Jej ,ze ja tez sie podkochuje w nowej kolezance,nie wiem jak to przyjela,bo po latach mozna mowic ze to byl ,cios dla niej,jaka jest prawda? kto to wie.
Spotykamy sie na przerwach,wszystko wraca do normy juz nie ma placzu za dawna klasa,ale nadal nic ,niby kolezenskie rozmowy,a w duchu kazdy z nas mazy aby to drugie zrobilo pierwszy krok, ale zadne nie zrobilo.
Co dzis po latach moge powiedziec na jej temat, okreslic jaka byla.
Byla typowa, mala dziewczynka,jak z bajki,zamienila sie z brzydkiego kaczatka w pieknego ,powtarzam pieknego labedzia.Po latach jak ogladalismy zdjecia calej klasy , chyba robione bylo w drugiej klasie,padlo stwierdzenie typowo mlodziezowe "najwieksza ropa w klasie "
wiadomo dorastamy , zmieniamy sie , oj jakze sie zmienila ,czarne sliczne wlosy,czarne oczy,wesola rezolutna , troche lobuziak,sliczny usmiech,Nauka szla jej dobrze ,nie bylo z nia klopotow ,troche faworyzowana , ale wiadomo , jak sie ma braci,ktorzy nauke traktuja jako zlo konieczne , to taki rodzynek jest inaczej traktowany, choc trzeba przyznac , ze zapracowala sobie na to.
Tak mijaly dni ,spotykalismy sie na przerwach,siadalismy na laweczce zawsze tej samej,ale w wiekszym gronie,rozmowy ,smiechy , wyglupy.I nadal nikt z nas nie zrobil tego pierwszego kroku.Mysli byly, moze jakis liscik, moze powiedziec w prost,ale zwyciezyla obawa , a jak powie NIE, a moze wysmieje ,te moje kompleksy!
CDN...
Trzymajac sie za rece
narodziny
jest ,wiosna , maj,drzewa w pelnej
zieleni,wszystko wraca do zycie po dlugiej zimie.
Przychodze na swiat
Jakze musial to byc radosny dzien dla moich wspanialych rodzicow,dziadkow i siostry cztery lata starszej.
O rodzicach:
Mama-wspaniala kobieta , wszyscy ja lubili i lgneli do niej ,zawsze byla u nas "pelna chata"szczegolnie w czasie swiat.
Zawsze usmiechnieta i zawsze zapracowana,prala ,sprzatala, gotowala,i dbala o wszystko i wszystkich
Ojciec-surowy,a jednoczesnie cieply czlowiek,zlote rece,potrafil zrobic wszystko , z niczego cos
Dziadkowie:
Mama ojca-mala drobna,pelna ciepla i milosci do wszystkich i wszystkiego,nie wiele pamietam , odeszla za szybko, bylem jeszcze maly,
ojciec ojca -stanowczy zasadniczy, w koncu wychowany w zaborze pruskim "porzadek musi byc",ale w tym porzadku,znalazlo sie miejsce na uczucia , jakim nas darzyl.
Mama mamy-przyszla na wies z miasta,nastepna wspaniala kobieta
Ojciec mamy-cieply serdeczny czlowiek,malomowny,pracowity
Tak po krotce o rodzinie, doroslych,ze tak powiem starszyznie,czyli o tych co mnie w jakis sposob ksztaltowali kiedy dorastalem.tak bo ksztaltowali mnie ,jak kazdego z nas.zawsze czerpie sie wzory,z tych co sa przy nas od poczatku,od narodzin do wieku doroslego.
Rok 1966,koniec beztroski ide do szkoly,do tej samej szkoly do ktorej chodzil moj ojciec,wujkowie ciocie,sasiedzi,itd.
Jest to dla mnie jakis tam szok,nowe twarze, nowe obowiazki.
Nie bede zanudzal ,opisywaniem szkoly ,klasy,tego co robilismy itd.
Chce opisac pewna historie,zwiazana ze szkola,i pewna osoba.
widomo w tamtych czasach klasy byly bardzo liczne , bylo nas chyba ze 40,chlopaki i dziewczyny ,przewaznie pol na pol, ja juz nie pamietam ,czy byla przewaga dziewczyn czy chlopakow.
Byla w tej klasie "naszej klasie"pewna dziewczyna ,jedna z wielu, ale celowo pisze jedna bo...,no wlasnie bo.
Bo mimo ze w Tym wieku nie wiele sie wie o uczuciach ,milosci itd ,cos tam zakielkowalo, wtedy jeszcze nie wiedzialem co to jest , ale bylo to cos nowego,tajemniczego.cos co zaprzatalo maly umysl,cos co przyspieszalo bicie serca,cos co kierowalo wzrok zawsze w ta jedna strone.
Wlasnie od tej chwili zaczyna sie historia,
Dwoje zagubionych malych ludzikow ,ktorzy jeszcze nie wiedza co sie dzieje,zapewne w tym momencie mysla sobie , ze tak musi byc,ze to normalne ,bo sa w innym otoczeniu,w innym dla nich swiecie ,szkoly ,klasy,nowo poznanych kolegow i kolezanek. Ona dziewczyna z miasta, on chlopak ze wsi,czego sie bardzo wstydzil zeby nie nazywano go "bamber".Ona zywiolowa,ale jednoczesnie grzeczna i mila,on niesmialy , w sumie zagubiony,rumieniący się z byle powodu.
Mijaja dni,coraz bardziej docieram sie w nowym srodowisku,pozostajac jednoczesnie ,grzecznym,niesmialym chlopakiem,w szkole oczywiscie , bo wiadomo , w domu sie broilo,az nie raz ojciec czy mama musiala uzyc ostrzejszego argumentu, zeby sprowadzic na ziemie.I tak mijaly dni,na nauce ,zabawie ,pierwsza klasa poza mna,a wlasciwie poza nami.
Nastepny rok szkolny,ja nie pamietam dokladnie jak to bylo,bo przeciez minelo tyle lat,i w sumie ja o tym zapomnialem,ale wtedy wydarzyla sie historia , zabawna,i jednoczesnie jakby poczatkujaca to co wydarzy sie potem pozniej,kilka lat pozniej.
W klasie nie tylko sie uczylismy ,byl tez czas na zabawy,i taka zabawa w ktora dosc czesto sie bawilismy, moze to byl WF, moze inne zajecia,nie pamietam,byla "mam chusteczke haftowana"Koleczko ktos w srodku,z chusteczka-"kogo kocham kogo lubie rzuce mu pod nogi"-Przewaznie podchodzilismy do siebie,wiadomo ze nie caly czas , bo bawiloby sie nas dwoje ,ale jak mozna bylo najczesciej.Nie wiem dlaczego tym razem nie postapilem wg "ustalonego schematu" i podszedlem do innej dziewczyny zeby bylo smieszniej o tym samym imieniu. nie swiadomy tego co mnie czeka rozkaldam chusteczke,juz chce kleknac,i.............,ha ha otrzymuje poteznego kopniaka w ta czesc ciala ,ktora w czasie obiadu spoczywa na taborecie, szok zdziwienie,ale nie reaguje,nie staram sie odwdzieczyc,obrazic Slychac tylko glos nauczycielki
-S.........na do kąta-
To wlasnie byl poczatek tego co mialo zdarzyc sie pozniej,a jednoczesnie jakby demonstracja uczuc , bo wlasnie wtedy rodzilo sie to uczucie.....
CDN
Przychodze na swiat
Jakze musial to byc radosny dzien dla moich wspanialych rodzicow,dziadkow i siostry cztery lata starszej.
O rodzicach:
Mama-wspaniala kobieta , wszyscy ja lubili i lgneli do niej ,zawsze byla u nas "pelna chata"szczegolnie w czasie swiat.
Zawsze usmiechnieta i zawsze zapracowana,prala ,sprzatala, gotowala,i dbala o wszystko i wszystkich
Ojciec-surowy,a jednoczesnie cieply czlowiek,zlote rece,potrafil zrobic wszystko , z niczego cos
Dziadkowie:
Mama ojca-mala drobna,pelna ciepla i milosci do wszystkich i wszystkiego,nie wiele pamietam , odeszla za szybko, bylem jeszcze maly,
ojciec ojca -stanowczy zasadniczy, w koncu wychowany w zaborze pruskim "porzadek musi byc",ale w tym porzadku,znalazlo sie miejsce na uczucia , jakim nas darzyl.
Mama mamy-przyszla na wies z miasta,nastepna wspaniala kobieta
Ojciec mamy-cieply serdeczny czlowiek,malomowny,pracowity
Tak po krotce o rodzinie, doroslych,ze tak powiem starszyznie,czyli o tych co mnie w jakis sposob ksztaltowali kiedy dorastalem.tak bo ksztaltowali mnie ,jak kazdego z nas.zawsze czerpie sie wzory,z tych co sa przy nas od poczatku,od narodzin do wieku doroslego.
Rok 1966,koniec beztroski ide do szkoly,do tej samej szkoly do ktorej chodzil moj ojciec,wujkowie ciocie,sasiedzi,itd.
Jest to dla mnie jakis tam szok,nowe twarze, nowe obowiazki.
Nie bede zanudzal ,opisywaniem szkoly ,klasy,tego co robilismy itd.
Chce opisac pewna historie,zwiazana ze szkola,i pewna osoba.
widomo w tamtych czasach klasy byly bardzo liczne , bylo nas chyba ze 40,chlopaki i dziewczyny ,przewaznie pol na pol, ja juz nie pamietam ,czy byla przewaga dziewczyn czy chlopakow.
Byla w tej klasie "naszej klasie"pewna dziewczyna ,jedna z wielu, ale celowo pisze jedna bo...,no wlasnie bo.
Bo mimo ze w Tym wieku nie wiele sie wie o uczuciach ,milosci itd ,cos tam zakielkowalo, wtedy jeszcze nie wiedzialem co to jest , ale bylo to cos nowego,tajemniczego.cos co zaprzatalo maly umysl,cos co przyspieszalo bicie serca,cos co kierowalo wzrok zawsze w ta jedna strone.
Wlasnie od tej chwili zaczyna sie historia,
Dwoje zagubionych malych ludzikow ,ktorzy jeszcze nie wiedza co sie dzieje,zapewne w tym momencie mysla sobie , ze tak musi byc,ze to normalne ,bo sa w innym otoczeniu,w innym dla nich swiecie ,szkoly ,klasy,nowo poznanych kolegow i kolezanek. Ona dziewczyna z miasta, on chlopak ze wsi,czego sie bardzo wstydzil zeby nie nazywano go "bamber".Ona zywiolowa,ale jednoczesnie grzeczna i mila,on niesmialy , w sumie zagubiony,rumieniący się z byle powodu.
Mijaja dni,coraz bardziej docieram sie w nowym srodowisku,pozostajac jednoczesnie ,grzecznym,niesmialym chlopakiem,w szkole oczywiscie , bo wiadomo , w domu sie broilo,az nie raz ojciec czy mama musiala uzyc ostrzejszego argumentu, zeby sprowadzic na ziemie.I tak mijaly dni,na nauce ,zabawie ,pierwsza klasa poza mna,a wlasciwie poza nami.
Nastepny rok szkolny,ja nie pamietam dokladnie jak to bylo,bo przeciez minelo tyle lat,i w sumie ja o tym zapomnialem,ale wtedy wydarzyla sie historia , zabawna,i jednoczesnie jakby poczatkujaca to co wydarzy sie potem pozniej,kilka lat pozniej.
W klasie nie tylko sie uczylismy ,byl tez czas na zabawy,i taka zabawa w ktora dosc czesto sie bawilismy, moze to byl WF, moze inne zajecia,nie pamietam,byla "mam chusteczke haftowana"Koleczko ktos w srodku,z chusteczka-"kogo kocham kogo lubie rzuce mu pod nogi"-Przewaznie podchodzilismy do siebie,wiadomo ze nie caly czas , bo bawiloby sie nas dwoje ,ale jak mozna bylo najczesciej.Nie wiem dlaczego tym razem nie postapilem wg "ustalonego schematu" i podszedlem do innej dziewczyny zeby bylo smieszniej o tym samym imieniu. nie swiadomy tego co mnie czeka rozkaldam chusteczke,juz chce kleknac,i.............,ha ha otrzymuje poteznego kopniaka w ta czesc ciala ,ktora w czasie obiadu spoczywa na taborecie, szok zdziwienie,ale nie reaguje,nie staram sie odwdzieczyc,obrazic Slychac tylko glos nauczycielki
-S.........na do kąta-
To wlasnie byl poczatek tego co mialo zdarzyc sie pozniej,a jednoczesnie jakby demonstracja uczuc , bo wlasnie wtedy rodzilo sie to uczucie.....
CDN
Subskrybuj:
Posty (Atom)