środa, 15 maja 2013
ostatni etap
Kiedy juz sie na dobre rozstalismy, kiedy juz powiedzialem dosc,kiedy podjalem decyzje ze zadna sila juz mnie z Nia nie polaczy,wrocilem do siebie , caly moj "dobytek' pozostal u niej.musialem pojechac do Niej zeby zabrac choc troche ciuchow , bo w czyms trzeba chodzic , w cos sie ubrac . To byla niedziela , jade z dusza na ramieniu, mysle jak to bedzie , czy moze znow mi nie otworzy , a robila tak czesto kazala przyjechac a potem zlosliwie zmieniala pany i wracalem z niczym.
Tym razem jednak tak nie zrobila , wpuscila mnie , wiec zabralem co najpotrzebniejsze, oczywiscie nie odbylo sie bez monologu, w tym jest dobra, zawsze musi pogadac i to w taki sposob , ze okreca kota ogonem, taki sposob zrzucania winy na mnie.ilez razy musialem tego sluchac.
Ja sie pakuje ,ona mowi, troche to zabawne , ale ja juz ten scenariusz znam na pamiec i jakby mnie to nie obchodzilo
Zostaja u Niej jeszcze pewne moje sprzety wiekszych rozmiarow,ktorych oczywiscie nie biore, bo nie mam ciezarowki.jak zobaczyla ,ze ja na prawde sie wyprowadzam,powiedziala na koniec ,cichutko,prawie szeptem "zostan".W jej slowach nie bylo przekonania,powiedziala to zeby miec czyste sumienie,zebym kiedys nie zarzucil , ze mnie nie probowala zatrzymac,ale to juz bylo na prozno,ja juz z Nia nie zostane .
Potem umawialismy sie pare razy , ze odbiore reszte,ile razy nie wiem, i zawsze bylo tak , ze ja gotowy prawie jade , a tu zmiana decyzji, i tak w kolko. Az pewnego dnia sms ,mam zbrac co moje i to co kupilem dla nas,bo nie chce miec nic co bylo kupione dla nas.najpierw jade na dzialke, tam tez mam swoje rzeczy, sprzety, chce zebym zabral , nie bede sie sprzeciwial.W drodze powrotnej mam oddac klucze od dzialki i zabrac rzeczy z mieszkania ,oczywiscie zmienia plan
Potem jeszcze kilkakrotnie mnie tak zwodzila ,az nadszedl dzien,w ktorym ,musiala opuscic mieszkanie ,dostaje wiadomosc, ze mam sie stawic po to co zostalo po mnie.jedziemy,dusza na ramieniu, co tym razem , ale jestem zdesperowany,niech sie dzieje co chce.Podjezdzamy pod blok , wpuszcza mnie jej kolezanka,z mina ,ze nie moge sie powstrzymac zeby nie parsknac smiechem.ale coz daje rade . rzeczy oczywiscie sa spakowane , no to wynosimy, pralki,garderobianke itd.W kuchni jest jakis facet,zajety pakowaniem,miota sie ,bo pewnie nie wie co gdzie jest,aleja nie zwracam na to uwagi ,biore co moje i do samochodu.
ujechalismy spory kawalek,tel. mamwrocic bo zostaly moje ksiazki,wracam.
Co bylo w tym zabawnego ,mowila ,ze wyjdzie z domu a zapewne siedziala w pokoju,dziecinada.
Mowila ,ze mam zabrac wszystko , a w sumie pare cennych rzeczy zatrzymala , no chyba ze w zlosci je porozbijala ,jak to miala w zwyczaju, oddala mi prawie wszystkie prezenty , ktore dostala odemnie, a nawet te co dalem jej corce,zenada.
Ten ktos co byl u niej, byl celowo chciala mi pokazac ,ze majuz kogos , myslala ze o tym nie wiem , ze mnie tym zdenerwuje, czy cos w tym stylu , a ja mam dla niego wspolczucie,bo jak pojedzie z nim jak zemna jechala , to mu sie oczy otworza, ale to juz jego problem.
Najzabawniejsze w tym bylo to, ze spakowala mi pocieta sukienke,te w ktorej byla na imprezach ze mna, pociela ja na drobne kawalki , poczatkowo chcialem ja odeslac ale potem spalilem w piecu, ja Jej tej sukienki nie kupilem, woec co to mialo znaczyc, blazenada.
Jak opowiedzialem ta sytuacje naszym znajomym to pukali sie w czolo, albo parskali smiechem.
Tak zakonczyla sie "wielka milosc" ,o ktorej mnie zapewniala w listach w smsach itd, .................
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz