środa, 20 marca 2013

w dobre dni warto wierzyc?


           Jestesmy juz oficjalnie razem, wydaje mi sie ,ze jestem zaakceptowany przez jej dzieci, znajomych,a najwazniejsze ze jest nam ze soba dobrze.Staram sie jak moge zeby ten nasz zwiazek byl szczesliwy.
           Mijaja dni,dobre dni,zycie sie toczy,pierwsza wigilia ,jestem na kolacji , ale potem jade do domu, wszak mam jeszcze rodzine, mam i nie mam , zawile to jeszcze , ale powolutku zmierzam do zalegalizowania naszego zwiazku.
           W pierwsze swieto Bozego Narodzenia , zabieram ja na narty w gory, a stalo sie to tak ze moja zona zrobila mi kolejna awanture,wiec nie zostalo mi nic innego jak sie wyniesc z domu,wpadam na pomysl, ze pojedziemy na narty. Ona nigdy nie byla na nartach,choc bardzo chciala,jest okazja wiec co mi szkodzi,spelnie jej marzenie.No i pojechalismy,zlapala bakcyla , co prawda wzialem instruktora, ale to byl dobry pomysl.
            Nadszedl luty , teraz jedziemy na tydzien do "Mojej Rokytnicy" w Czechach,jezdze tam od lat,cudowne miejsce. Mam juz tam znajomych Czechow , sympatyczni ludzie,i nie dbam o to , ze mnie widzieli przedtem z inna kobieta,przeciez teraz mamy byc juz razem, wiec co tu ukrywac.Nasz przyjazd wypada w Walentynki, robimy sobie mala imprezke,jest torcik, szampan, wydaje mi sie , ze jestesmy bardzo szczesliwi. Zawsze w Czechach kupuje sliwowice,dobra czeska sliwowica  ;),dzwonie do kolegi ,mieszka nie daleko, przynosi nam zamowiona ilosc tego trunku, no to co po kielichu , ha ha , za przyjazn Polsko-Czeska.
           Moja Pani masz juz dobrze w czubie , ale sie trzyma , no wypic to Ona zawsze mogla.Troche dala ciala , bo spadla z krzesla , ale nie z tego powodu,co kazdy pomysli , poprostu nie trafila w nie ha ha, jednak alkohol zadzialal, ale i tak jest milo.
          Rano na narty,widze ze troche sie boi , ale w sume idzie jej nie zle,jezdzi sobie na malym wyciagu, ja szusuje  z Lysej Gory, jade raz czy dwa ,i spotykamy sie w takim fajnym barze, cos wypijemy , i dalej w gory. potem do domku , obiad,piwko, i tydzien minal szybko.
         Zrobila niesamowite postepy,widac ze jest bardzo szczesliwa.
         Po powrocie do domu, jej domu, opowiadania nie bylo konca,z takim przejeciem opowiadala jak cudownie przezylismy ten tydzien.A ja jestem z Niej dumny , ze tak sobie radzi na nartach.
         Chyba jakos w marcu, musze cos zawiezc , mojemu przyjacielowi nad morze, oczywiscie jedziemy razem , ale jeszcze Jej nie przedstawie , zostaje nad morzem, pochodzi sobie ,pooglada, a ja w tym czasie oddam co przywiozlem,potem sie spotkalismy , pochodzilismy troche i do domku.
         Niby jest sielanka , ale jednak , jej charakter daje znac o sobie , od czasu do czasu wybucha awantura o byle co , potafi byc bardzo zawzieta, a wlasciwie to mysle , ze nie panuje nad tym , to jest jakas zlosc niekontrolowana, wtedy w oczach ma cos ,co mnie przeraza, ale zawsze staram sie jakos ja uspokoic, choc to nie latwe.....................................

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz